Nieważne jak bardzo zarząd kolei by się starał, to w trakcie przejazdów na Święta i po nich zewsząd dają się słyszeć głosy krytykujące organizację przejazdów. Mimo że w ubiegłym roku na tory wyjechało około 220 dodatkowych wagonów w 200 pociągach (ponad 13 tys. więcej miejsc dla pasażerów), to i tak w mediach pojawiły się głosy niezadowolenia, bo spora część pasażerów nadal spędziła podróż w przejściu między wagonami. Wiele osób podróżujących koleją, nauczonych porażkami z poprzednich lat, rezygnuje z tego środka komunikacji i szuka alternatyw.
Łatwiej wcale nie mają ci, którzy posiadają własne cztery kółka. Nie mają złudzeń, że najbardziej popularne trasy między miastami są zakorkowane, a dojazd na Święta i z powrotem zajmie nawet dwa razy dłużej niż zazwyczaj.
O ile na komfort podczas podróży pociągiem niewiele możemy poradzić i organizacje musimy zostawić zarządowi PKP, to wbrew pozorom możemy mieć wpływ na korki na drogach. Rozwiązaniem są coraz popularniejsze z roku na rok wspólne przejazdy. Pasażerowie i kierowcy wzajemnie się uzupełniają. Jedni oferują miejsce w samochodzie, a drudzy dorzucają się na benzynę.
- Zamiast 10 samochodów, które wiozą w sumie np. 20 osób, dlaczego nie zorganizować się w 5 aut, które będą pełne? Spowoduje to nie tylko zmniejszenie natężenia ruchu, spalin wydzielanych do atmosfery, ale także przyczyni się do oszczędności pieniędzy – tłumaczy Adam Tychmanowicz, twórca aplikacji do wspólnych przejazdów, Yanosik AutoStop.
Wspólne przejazdy święcą triumfy na całym Świecie. Również w Polsce uczymy się, że taki sposób podróżowania niesie za sobą wiele korzyści. Okres przedświąteczny to doskonała okazja, aby przekonać się, że powroty na Święta nie muszą kojarzyć się tylko z zatłoczonymi pociągami i korkami, ale z przyjemną podróżą w towarzystwie otwartych na zmiany ludzi.