Już przed wyjazdem na mistrzostwa Starego Kontynentu do Zagrzebia, klubowy trener Arkadiusza Kułynycza – Zdzisław Kolanek, podkreślał dobre przygotowanie swojego podopiecznego do zawodów. Zapaśnik Olimpijczyka nie zawiódł pokładanych w nim nadziei.
Występ w Chorwacji, nasz reprezentant rozpoczął od „zmiecenia” z maty Szwajcara Mirco Huttera i równie imponującej wygranej nad Norwegiem Kimem Svebakkenem. To dało awans do ćwierćfinału, gdzie na Polaka czekał faworyzowany Białorusin Kazbek Kilou. Pojedynek był wyrównany, ale radomianin musiał uznać wyższość rywala. Białorusin pomógł jednak w pewien sposób Kułynyczowi, bo wygrał i następną swoją walkę co dawało zapaśnikowi Olimpijczyka przepustkę do baraży o brązowy medal.
Arkadiusz Kułynycz wykorzystał szansę. Najpierw wykazał swą wyższość nad Szwedem Samvelem Harutuynanem, a w decydującym o trzecim miejscu ME pojedynku , po pasjonującym finiszu, pokonał Niemca Pascala Eisele.
Droga Michała Kośli do brązowego medalu była nieco inna niż jego klubowego kolegi. Rywalizujący w wadze 66 kg zapaśnik pokonał w pierwszym pojedynku Serba Mate Nemesa, a następnie wygrał z Austriakiem Stefanem Steiglem i Finem Petterim Martikainenem. Znalazł się w ten sposób w strefie medalowej. O finał przyszło mu walczyć z Chorwatem Dominikiem Etlingerem. A, że gospodarzom pomagają nawet ściany… Michałowi Koślipozostała walka o trzecie miejsce. W niej też nie było łatwo, ale Polak pokonał jednak Turka Mustafę Kasyolema, notując życiowy sukces.