Dziś pozazdrościłem Irlandczykom. Nie, nie wyniku rzecz jasna, ale kibiców. Bo sam jako kibic wieloletni wiem, jak ciężko śpiewa się, gdy drużyna przegrywa 0:4. Polscy fani zazwyczaj przy remisie skandują „Nic się nie stało”, ale gdy już przegrywamy stać ich raczej najwyżej na piosenki typu „J…ć PZPN”. Owszem, z Rosjanami przy 0:1 polska widownia jeszcze coś tam próbowała zrobić, ale po pierwsze było to spotkanie z podtekstami, a po drugie przecież stadion wypełnił się kibicami zwanymi „piknikami”, którzy zbyt kreatywni w dopingu nie są. Gdyby było 0:2, pewnie stadion by jednak zamilkł. Ale i piłkarzom Irlandii jednak czegoś można zazdrościć. Przy tak wysokiej porażce grali o każdą piłkę i choć umiejętności zwyczajnie brakowało to odniosłem wrażenie, że gdyby strzelili Hiszpanom gola, wprawiliby swoich fanów w ekstazę. To był piękny pokaz ambicji i docenienia walki przez kibiców! Aż szkoda, że archaiczny futbol rodem sprzed wielu lat polegający na taktyce „kopnij do przodu i biegnij” spowodował, że Irlandczycy jako pierwsi pożegnali się z turniejem, choć rzecz jasna jeszcze jeden mecz rozegrają.
Wcześniej Włosi na własne życzenie zremisowali z Chorwatami. Mając upojonych pierwszym zwycięstwem nad Irlandią rywali praktycznie na deskach, urządzili sobie „postojowe” licząc, że ci położą się na murawie. Nie położyli się jednak i teraz los Włochów nie zależy już tylko od nich samych. Dlatego mogą pluć sobie w brodę, nerwowo czekając na mecz z Irlandią i pojedynek swoich grupowych rywali. Bo niby w konfrontacji z Wyspiarzami są zdecydowanym faworytem, ale czasami jak się za bardzo chce, piłka do bramki nie wpada. Ponadto nawet przy ich wygranej remis 2:2 lub wyższy Hiszpanów z Chorwatami spowoduje, że razem z Irlandczykami będą mogli pakować walizki. A to jednak byłaby niespodzianka. Media już spekulują, czy aby Włosi nie zostaną przez rywali wykolegowani i czy na te 2:2 się nie dogadają. Nie w takiej imprezie? Nie takie rzeczy już się zdarzały, nawet w mistrzostwach świata.
Mecze na Euro wciąż są bardzo interesujące i trudno znaleźć spotkanie, na którym kibic może ziewać. Media zaś ciągle grzeją temperaturę przed naszym pojedynkiem z Czechami i dobrze, bo stoimy przed dużą szansą na historyczny awans. Oby do soboty!