Ziobro zaznaczył od razu, że jego spojrzenie na miejsce Polski w UE jest subiektywne, to spojrzenie polityka. - Unia Europejska często jest postrzegana przez nas, Polaków jako byt idealny. Wyobrażamy sobie, że rozwiąże nasze wszystkie problemy, poradzi na bolączki. Tuz przed akcesją albo zaraz po powszechna była opinia, że jak się już w tej Unii znajdziemy, to będzie nam lepiej. To idealistyczne spojrzenie. Za tym parawanem złożonym ze słów o pomocy, wspieraniu biedniejszych przez słabszych, kryją się konkretne interesy konkretnych państw, grup czy lobby – przekonywał Zbigniew Ziobro.
Zdaniem europarlamentarzysty dobrym momentem na wygranie tych państwowych interesów przy okazji dbania o dobro wspólne, unijne, jest prezydencja. - Francja w czasie swojej prezydencji walczyła o pakiet klimatyczny, Dania, która teraz przewodzi UE zamierza ostro forsować ograniczenie emisji dwutlenku węgla i wspierać przedsięwzięcia związane i pozyskiwaniem tzw. zielonej energii. Oczywiście, mówi się o kierowaniu sprawami Unii, ale... Łatwo sprawdzić, że Dania jest głównym producentem urządzeń i technologii do pozyskiwania zielonej energii. Czyli duńskie wysiłki – jakkolwiek ogólnounijne – przyniosą wymierne korzyści duńskiemu społeczeństwu, ich gospodarka na tym zyska – tłumaczył europoseł Solidarnej Polski.
I stwierdził, że w myśleniu premiera Donalda Tuska o naszej prezydencji takiego sposobu myślenia zabrakło. - Nie znaleziono takiego celu, który byłby ważny dla Unii, ale także dla nas, dla Polski i dla dobrobytu Polaków – argumentował Zbigniew Ziobro. - Dlatego ta prezydencja nie może zostać uznana za sukces Polski.