Prywatne akty oskarżenia wniósł Przemek Szczepłocki - prawnik z toruńskiego Stowarzyszenia „Pracownia Różnorodności” i zarazem gej. - Poczułem się zniesławiony wypowiedziami oskarżonych, którzy m.in. moją orientację seksualną nazwali „dewiacją”. - wyjaśnia. - Nasze stowarzyszenie wezwało obu oskarżonych do przeprosin i odwołania ich słów. Oskarżony Adamiec nie zastosował się do wezwania, oskarżony Fałek opublikował - za publiczne pieniądze - oświadczenie, w którym bronił swojej wypowiedzi.
W Polsce ani prokuratura ani policja nie ścigają publicznego zniesławienia grupy społecznej, chyba, że zachodzi tzw. interes społeczny. Ludzie z „Pracowni Różnorodności” mówią, że w przypadku S. Adamca i R. Fałka było im szkoda czasu na sprawdzanie, czy organy ścigania zajmą się sprawą; stowarzyszenie podjęło taką próbę w przypadku homofobicznego wystąpienia posła Stanisława Pięty z 2009 roku.
- Okazało się, że można z trybuny sejmowej porównać ze sobą homoseksualność, pedofilię, zoofilię i nekrofilię, a mimo to interesu społecznego w ściganiu sprawcy nie ma. - wyjaśnia Paweł Szmit z „Pracowni Różnorodności”. - W tamtej sprawie prokuratury rejonowa i okręgowa umyły ręce. W tej sprawie zależało nam na skierowaniu sprawy do sądu bez czekania, aż prokuratura odmówi ścigania.
Sprawa przedstawiałaby się inaczej, gdyby polskie prawo traktowało homofobię tak samo jak rasizm, antysemityzm czy ksenofobię; projekt zmiany kodeksu karnego, przygotowany m.in. przez „Pracownię Różnorodności”, przeszedł pierwsze czytanie w Sejmie, ale dalsze prace nad nim przerwie koniec kadencji.
Przemek Szczepłocki deklaruje, że chce się pojednać z radomskimi politykami. - Oskarżeni Adamiec i Fałek wykorzystali swoją władzę i pozycję oraz swój dostęp do mediów, żeby - niezgodnie z prawdą - przedstawić osoby homoseksualne jako złe i niebezpieczne. Jeśli wycofają się z tego i przeproszą osoby homoseksualne, to sprawy sądowej nie będzie. Chodzi o pokazanie, że na homofobię nie ma przyzwolenia. Homofobia jest jednoznacznie zła. Nie można czynić zła bezkarnie, bez konsekwencji, bez choćby symbolicznego zadośćuczynienia, jakim są skrucha i przeprosiny.
P. Szmit ujawnia, że „Pracownia Różnorodności” zwracała się też do czwórki radomskich radnych, których medialne wystąpienia dotyczące Żywej Biblioteki i homoseksualności miały znamiona homofobii. Chodzi o wypowiedzi Kazimierza Woźniaka (stwierdził, że homoseksualność to „choroba, o której trzeba rozmawiać”), Jerzego Zawodnika (stwierdził, że homoseksualność to „postępowanie” i „system wartości”, który można „wyznawać” oraz do którego można „przekonywać” i „nawoływać”), Małgorzaty Półbratek (stwierdziła, że „homoseksualista to człowiek chory”) oraz Teodory Słoń (stwierdziła, że homoseksualność to „skłonności” i „pewne zniekształcenie psychiki”, które można „popularyzować”).
- Dotarły do nas odpowiedzi radnego Zawodnika i radnej Słoń. Każde z nich zaprzeczyło, aby ich wypowiedzi były homofobiczne. Wręcz przeciwnie: oboje przekonują, że ich intencją był sprzeciw wobec działań oskarżonego Adamca. - relacjonuje P. Szmit. - Wyjaśnienia te przyjmujemy, choć zaskoczyło nas, że radna Słoń, z wykształcenia lekarka, w mediach określiła homoseksualność mianem „zniekształcenia psychiki”, a w nieopublikowanym przez media liście tłumaczyła, że nie miała złych intencji, że broniła osób homoseksualnych i że dziennikarka zniekształciła jej wypowiedź. Radna nie odpowiedziała nam, czemu - skoro broniła osób homoseksualnych - nie zażądała sprostowania swojej zniekształconej wypowiedzi.
Do tematu jeszcze wrócimy.