Przemysław Szczepłocki, ujawniony gej – przypomnijmy – oskarżył panów Fałka i Adamca o zniesławienie osób homoseksualnych w środkach masowego przekazu. Chodziło o wypowiedzi wiceprezydenta dotyczące zaproszenia do udziału w Żywej Bibliotece, która miała być początkowo organizowana w Resursie Obywatelskiej, geja; Adamiec przedsięwzięcie z udziałem m.in. księdza, matki dziecka niepełnosprawnego i geja określił mianem „skandalu edukacyjnego”, Żywa Biblioteka natomiast miała według niego promować w Radomiu homoseksualizm. Słowa obu samorządowców za zniesławiające uznała toruńska Pracownia Różnorodności, z którą organizatorzy Żywej Biblioteki konsultowali swój projekt, a w imieniu osób homoseksualnych z prywatnym aktem oskarżenia wystąpił do sądu właśnie Przemysław Szczepłocki.
Sprawę radomski sąd rozpatrywał w czwartek. Obrońca Sławomira Adamca wnioskował o umorzenie sprawy. W jego opinii słowa radnego nie tylko mieściły się w kanonie „dyskursu publicznego”, ale były także wykonywanym w sposób prawidłowy mandatem samorządowca. Ponadto wypowiedzi Adamca nie odnosiły się w żaden sposób do Przemysława Szczepłockiego, więc nie ma on powodu, by występować jako oskarżyciel.
Sąd nie podzielił tego przekonania. - Pomówić można nie tylko jedną osobę, ale także grupę osób, które łączy – nawet czasowo – cel, interes lub właściwości – zauważyła sędzia Ewa Gniazdowska.
Ani Ryszard Fałek, ani Sławomir Adamiec nie przyznali się do winy. - Jestem osobą publiczną od ponad 20 lat i jestem stawiany w różnych sytuacjach; w jednych kwestiach mam wiedzę, w innych jest ona mniejsza. Ale nie mam natury człowieka, który chce komuś dokuczyć czy zniesławić. Jeśli moja wypowiedź kogoś uraziła, przepraszam. Nie było moją intencją świadome obrażanie – tłumaczył przed sądem wiceprezydent.
Także Sławomir Adamiec odżegnał się od podejrzenia, że chciał kogokolwiek obrazić swoimi wypowiedziami o Żywej Bibliotece. - Opinie, które wygłosiłem, wynikają z moich osobistych poglądów i z tego, że sprawuję mandat radnego, więc mam prawo wypowiadać się na temat projektów organizowanych w naszym mieście. Wierzę w to, że osoby publiczne maja prawo do wypowiadania opinii, które podziela również większość społeczeństwa – stwierdził Sławomir Adamiec.
Obrońca radnego chciał wiedzieć, co obraźliwego może być w zdaniu, iż homoseksualizm można promować albo propagować. - Takie stwierdzenie zakłada, że ta konkretna orientacja seksualna może być w jakiś sposób – za pomocą propagowania czy promocji – przeniesiona na inne osoby. Jeśli ktoś twierdzi, że taka promocja może mieć miejsce, nie tylko zaprzecza, że homoseksualizm jest cechą wrodzoną, ale jednocześnie sugeruje, że w takim roznoszeniu się homoseksualności kryje się coś niedobrego albo niebezpiecznego – dowodził Przemysław Szczepłocki. Zaznaczając, że w akcie oskarżenia jest mowa o zniesławianiu, czyli mówieniu nieprawdy, a nie o obrażaniu.
W mowie końcowej Przemysław Szczepłocki stwierdził, że wypowiedzi oskarżonych, będących osobami publicznymi, pogorszyły postrzeganie homoseksualistów przez innych ludzi. - W tych wypowiedziach osoby homoseksualne przedstawione zostały jako gorszy, a może nawet niebezpieczny element społeczeństwa – mówił Szczepłocki. Jego zdaniem sąd powinien uznać obu oskarżonych za winnych, ale odstąpić od wymierzenia kary.
Obrońca Ryszarda Fałka podkreślał, że wiceprezydent jest niewinny, bo jego wypowiedzi były pewnymi ocenami, do których, jak każdy, ma prawo. Poza tym oskarżyciel nie udowodnił, że Fałek chciał świadomie upokorzyć czy pognębić osoby homoseksualne. Podobnego zdania był obrońca Sławomira Adamca. - To są zwykłe oceny, mające zresztą podstawę. Gdyby krytyka projektu, jakim była Żywa Biblioteka, była niedozwolona, to żylibyśmy w państwie totalitarnym – oświadczył obrońca radnego.
Wyrok ma zapaść 10 listopada.