Chodzi o poniedziałkową, nadzwyczajną sesję rady, zwołaną na wniosek radnych opozycji, a dotyczącą planowanych przez miasto przekształceń w placówkach oświatowych. Posiedzenie trwało do późnej nocy i, zdaniem opozycji, trwa nadal. Nie można go było zamknąć, ponieważ nie został wyczerpany porządek obrad, a konkretnie punkt „sprawy różne i wolne wnioski”. Wniosek taki - o przyjęcie stanowiska w sprawie odwołania wiceprezydenta Ryszarda Fałka – został złożony przez radnego niezależnego Piotra Szprendałowicza, ale nie był głosowany, bo przewodniczący zamknął obrady.
- Owszem, wpłynął do mnie wniosek o przyjęcie stanowiska - podpisany tylko przez radnego niezależnego - ale to był sam wniosek. Jak mogłem zarządzić głosowanie nad stanowiskiem, skoro stanowiska nie było? - tłumaczył dziennikarzom przewodniczący Dariusz Wójcik. - Radny niezależny powinien złożyć stanowisko wraz z wnioskiem. Tymczasem treść stanowiska została przesłana faksem do Biura Rady Miejskiej dopiero następnego dnia o godz. 11.15. I jak to stanowisko wygląda?! Pomazane, poprzekreślane... Takie zostanie w archiwum. Radny niezależny dezawuuje pracę rady, ośmiesza radę swoim zachowaniem.
Stanowisko opozycji w sprawie odwołania wiceprezydenta Fałka ma poza tym, w opinii prawników, wady formalne. Zgodnie z art. 47 RORM „sprawy rozpatrywane na sesjach, z wyjątkiem pism Rady, wniosków formalnych oraz postanowień organizacyjno-wewnętrznych, Rada rozstrzyga w formie uchwał. Pismo powinno więc mieć numer, tytuł, datę i podstawę prawną. - Inną sprawą jest to, że odwoływanie wiceprezydenta nie leży w gestii radnych. Przyjęcie tego stanowiska nie miałoby żadnych skutków prawnych – przekonuje Dariusz Wójcik.
Przewodniczący RM odpiera też zarzut opozycji, że poniedziałkowe posiedzenie nie mogło być zamknięte. - Zgodnie z regulaminem obrad to przewodniczący otwiera, prowadzi i zamyka sesję. Zamknięcie zaś następuje po wypowiedzeniu przez przewodniczącego formuły „zamykam sesję rady miejskiej w Radomiu”. W końcówce ja ją prowadziłem i wypowiedziałem te słowa – mówił Dariusz Wójcik. I na dowód przedstawił odpowiedni fragment nagrania.
Opozycja zarzuciła też radnym PiS, że wyszli z sali przed ewentualnym głosowaniem nad wnioskiem, co spowodowało brak kworum. - Na sali było 12 radnych opozycji oraz przewodniczący Wójcik i wiceprzewodniczący Bojarski za stołem prezydialnym; razem 14 osób, czyli połowa ustawowego składu rady. A kworum, zgodnie z regulaminem, to co najmniej 14 radnych, a nie 15. Kworum więc było i nie zerwaliśmy obrad – wyjaśniał przewodniczący klubu radnych PiS Jakub Kowalski. I przyznał: - Powiedziałem kolegom, że wstaję i wychodzę, bo nie będę o drugiej w nocy uczestniczył w sytuacji, która nie ma nic wspólnego z merytoryczna dyskusją, a jest polityczna hucpą.
Jakub Kowalski przypomniał, że dotychczas obowiązywała umowa – i koalicję, i opozycję – że ważne sprawy głosowane są w obecności wszystkich. Tymczasem Piotr Szprendałowicz zauważył, że dwaj radni PiS, z ważnych powodów, wyszli wcześniej i próbował ten fakt cynicznie wykorzystać do przeprowadzenie głosowania nad wnioskiem o odwołanie Fałka. - Nie ma naszej akceptacji dla takich działań – stwierdził Kowalski. Nie zgodził się, że wyjście radnych PiS było lekceważeniem mieszkańców, jak twierdzi opozycja. - 14 grudnia 2009 roku cała opozycja wyszła z sali w proteście przeciwko wystąpieniu posła Sońty, które odebrali jako polityczne. Wtedy ich zachowanie nie było lekceważeniem mieszkańców? - zastanawia się Jakub Kowalski.
Przewodniczący Dariusz Wójcik nie tylko poprosił o opinię prawną w kwestii kworum, stanowiska i prawidłowości zakończenia sesji. Zapowiedział też, że każdy z radnych dostanie Regulamin Obrad Rady Miejskiej, bo najwyraźniej część rajców dokumentu nie zna.