Dotyka nas, jak się okazuje, nie tylko kryzys gospodarczy. Zdaniem socjologów mamy do czynienia także z kryzysem przestrzeni cenrów miast – otóż te centra pustoszeją na rzecz... centrów handlowych, w których są nie tylko sklepy, ale także kawiarnie, restauracje, kina. Wpływ na taki stan rzeczy ma również budowanie osiedli strzeżonych, wypieranie handlu i usług ze śródmieścia przez banki oraz wysokie ceny mieszkań w zrewitalizowanych kamienicach. Z badań (2006 i 2009 rok) przeprowadzonych przez socjolog dr Anetę Śledź wynika, że radomianie za najlepsze do życia uznają dzielnice peryferyjne: Halinów, Gołębiów II; te centralne – Planty, Stare Miasto, Ustronie postrzegane są jako najgorsze. Generalnie jednak poczucie satysfakcji z miejsca zamieszkania jest u mieszkańców Radomia bardzo niskie – 57 proc. nie chce tu mieszkać. Jako symbol miasta zaledwie 1,5 proc. ankietowanych wskazało Rynek, 3 proc. ul. Żeromskiego, a 7 proc. Piotrówkę.
- Radomianie nie korzystają z centrum, nie czują się z nim związani. Dlaczego? Nowoczesne centra miast są łatwo dostępne i wyposażone w wiele rodzajów usług – mamy tu lokale gastronomiczne, sklepy z markową ofertą, instytucje kultury wysokiej, jak teatry czy filharmonię. Zabytkowe centrum Radomia powinno być miejscem rozrywkowo-reprezentacyjnym, a jest centrum patologii i drobnej przestępczości. Rynku właściwie nikt nie odwiedza, deptak na Żeromskiego jest niedostępny dla pań w szpilkach, nie ma przepisów, które regulowałyby kwestie estetyki szyldów i reklam – wyliczała Aneta Śledź.
Jej zdaniem wyjściem byłoby stworzenie strategii ożywienia i uatrakcyjnienia centrum, choćby przez opracowanie systemu zachęt i ulg dla tych, którzy tutaj zechcą prowadzić – pożądaną z punktu widzenia funkcji śródmieścia – działalność gospodarczą.
Dobra przestrzeń publiczna to wysoka jakość życia w mieście – dowodził urbanista Tomasz Zaborowski. - Jak ja stworzyć? Na pewno dobrym przykładem nie jest radomski deptak, choćby dlatego, że wybrano nawierzchnię, która ogranicza dostęp do Żeromskiego paniom w szpilkach czy ludziom starszym. Dobra przestrzeń publiczna to brak barier. A co mamy przy Galerii Słonecznej? Zamiast kładki z pochylnią, która była w projekcie, wybudowano kładkę ze schodami. Tymczasem schody to jest bariera dla 30 proc. przechodniów. Na dodatek piesi muszą pokonywać spore odległości, żeby dostać się do przejścia. To jest krok wstecz, bo człowiek chciałby się swobodnie poruszać po centrum miasta.
Dobra przestrzeń publiczną zagwarantują także małe prędkości. - Badania pokazują, że im większe natężenie ruchu w mieście, tym większa tendencja do pozostania w domu – mówił Tomasz Zaborowski. - Limanowskiego wygląda tak, jak miasta amerykańskie w latach sześćdziesiątych.
Tworzenie przestrzeni publicznych to zadanie samorządów. Zdaniem Tomasza Zaborowskiego Radom, który zamierza wziąć 500 mln zł kredytu z EBI na budowę dróg, mógłby 10 proc. tej sumy poświęcić na tworzenia przestrzeni publicznych. - Jeden, niewielki, placyk kosztuje około 1 mln zł, więc za 50 mln mielibyśmy tych placyków 50. Albo dziesięć dużych - przekonywał.
Debatę zorganizowało Radomskie Towarzystwo Naukowe, a przyszło na nią około 20 osób.