Prezydent zwraca uwagę, że w ostatnim czasie w lokalnej polityce nie brakuje alistów i apeli do niego kierowanych(listy do prezydenta napisali też w ostatnich dniach członkowie zarządu radomskiego Ruchu Palikota i radny niezależny Piotr Szprendałowicz – zawierały one postulat odwołania z funkcji wiceprezydenta Radomia, Ryszrada Fałka – przyp. aut). Szef magistratu nie zamierza się do nich szerzej odnosić, tym bardziej, że jak uważa „nie bardzo jest do czego”. Ale zdecydował się jednak na napisanie kilku przemyśleń.
- Nikogo nie zamierzam zwalniać z pracy z tego powodu, że nasz rząd nie potrafi zabezpieczyć odpowiednich środków w subwencji na utrzymanie poziomu edukacji na obecnym poziomie. To tu jest źródło problemów edukacyjnych samorządów, w tym Radomia. Mój zastępca nie jest także odpowiedzialny za niż demograficzny i jego konsekwencje w postaci zmniejszonej liczny uczniów w szkołach. Adresatami niektórej korespondencji powinni być odpowiedni ministrowie w Warszawie. Do nich należałoby przede wszystkim pisać listy i apele. Chętnie się dołączę – broni swojego zastępcy prezydent.
Dalej na prezydenckim blogu czytamy: Niektórzy parlamentarzyści jak np. poseł Radosław Witkowski próbują wspomnianymi listami czy apelami „nadrobić” dotychczasową bezczynność (np. w kwestii lotniska czy stadionu) i zaistnieć lokalnie w mediach. Podobną próbę podejmuje jeden z radnych. Impulsem do działania dla pana radnego Piotra Szprendałowicza są z kolei zmiany w radomskiej edukacji. Niektórzy politycy tak mają, że generalnie zawsze są anty. Całe szczęście przestali mieć realny wpływ na pewne procesy. Dzięki temu sprawy ważne dla miasta idą do przodu. Gdyby słuchać rad i podpowiedzi np. byłego członka zarządu województwa, to teraz moglibyśmy mieć kilkanaście milionów mniej pieniędzy na pawilon ginekologiczno-położniczy. Ponadto realizacja tych „dobrych” rad skutkowałaby naruszeniem prawa. Za takie rady i pomoc bardzo dziękuję. Piszę naturalnie sarkastycznie i z pełną premedytacją. Na szczęście wszystko wróciło do normalności. Ci, którzy chcą coś dla Radomia robić robią, inni listy piszą – ripostuje prezydent.
Andrzej Kosztowniak podkreśla też, że współpracuje dla dobra Radomia ze wszystkimi opcjami politycznymi.
Ze wszystkimi, którzy po pierwsze - chcą takiej współpracy, po drugie - mają coś konkretnego do zaproponowania. Nie dam rady rozmawiać ze wszystkimi politykami i samorządowcami w jednym czasie i na wszystkie tematy. Piszę tu o współpracy np. z przedstawicielami radomskiej Platformy Obywatelskiej. Niektórych polityków tej partii widać boli, że nie biorą udziału w tej dyskusji. Nie ja dobieram sobie partnerów do takich rozmów ze strony Platformy. W mojej ocenie wszyscy najważniejsi biorą w tych rozmowach udział. Na pewno wszyscy decyzyjni. Może komuś przeszkadza, że rozmawiamy i pchamy do przodu radomskie sprawy w Ministerstwach i Urzędzie Marszałkowskim? Udało się bowiem wspólnie (radomski PiS i PO) pozyskać 40 mln. na halę widowiskowo-sportową (czekamy na potwierdzenie w dokumentacji ministerialnej) i deklarację kolejnych 10 mln. zł na ten cel z budżetu Marszałka Województwa. Szkoda, że pana posła Witkowskiego nie było, gdy wspólnie zabiegaliśmy o poparcie tego projektu w związkach sportowych, ministerstwach czy Urzędzie Marszałkowskim – ubolewa prezydent.
Szef magistratu pisze także, że nie wie z czego wynika nieobecność posła Radosława Witkowskiego w zabiegach o środki dla Radomia.
Nie widać aktywności w zabiegach o halę, obwodnicę, lotnisko czy kolej. W poprzedniej kadencji faktycznie współpraca na rzecz Miasta ze strony pana posła była widoczna. Teraz jakoś mocno osłabła i kontestowana przez pana posła jest nawet formuła spotkań ponad podziałami. Widać jedni stawiają obecnie na działanie i współpracę, inni wolą pisać listy. Zapraszam jednak do współpracy. Takiej faktycznej. Zawsze chętnie się spotkam i porozmawiam – deklaruje na zakończenie prezydent.
Co do samego stadionu odsyła zainteresowanego do swojej wcześniejszej notki, w której sprawę poruszał.