„To jest tak, jakby stanąć przed terrorystą, który wymierza pistolet w głowę. Żeby przeżyć, prześladowani muszą się czasem spotkać z prześladowcami. I nieważne, czy po takim spotkaniu ma się odruch wymiotny, czy nie.” - stwierdził Marek Suski. A chodzi o współpracę prezydenta Andrzeja Kosztowniaka z politykami Platformy Obywatelskiej, którzy, jak sam prezydent napisał "są w tej lokalnej współpracy ważnymi partnerami".
Zniesmaczony wypowiedzią posła Marka Suskiego jest poseł Radosław Witkowski. "Poseł Suski znany jest ze swoich, mówiąc delikatnie, niezbyt przemyślanych wypowiedzi. Ale tym razem to już grubo przesadził. Prezydent Kosztowniak spotykał się w ostatnim czasie między innymi z Marszałek Sejmu i Minister Sportu oraz Ministrem Transportu. Dzięki ich życzliwości i pomocy Radom dostanie ciężkie pieniądze na obwodnicę południową, a budowa hali widowiskowo – sportowej nabiera realnych kształtów. Tymczasem Marek Suski obraża te osoby, porównuje je do terrorystów i wypisuje brednie o odruchu wymiotnym."
Jak twierdzi Witkowski nie jest to pierwszy przypadek obrażania polityków PO przez PiS. "W ubiegłym tygodniu Senator Wojciech Skurkiewicz raczył nazwać Marszałek Ewę Kopacz jako ”miałką a przy okazji „władczo zakompleksioną” osobę” dlatego tylko, że zorganizowała Prezydentowi naszego miasta spotkanie z Minister Sportu."
Takie wypowiedzi, jak twierdzi poseł PO, są zwłaszcza w polityce lokalnej obrzydliwe i z pewnością nie ułatwią władzom Radomia rozmów na najwyższym szczeblu. "Bo gdy rozmówca ma świadomość, że jego gość może mieć na jego widok odruch wymiotny, to wtedy z humanitarnych powodów może nie chcieć się z nim spotykać (...) Tylko co to obchodzi ludzi, którzy nie zajmują się niczym innym oprócz rozpaczliwego szukania sposobu na zaistnienie w mediach, bronienia Telewizji Trwam i zbierania pieniędzy na budowę pomnika Lecha Kaczyńskiego?" - pyta Witkowski.
Do wypowiedzi posła Marka Suskiego odniósł się także radny Wiesław Wędzonka, który pisze wprost, że spotkania z parlamentarzystą do jego ulubionych nie należą, ale jego prześladowcą nigdy nie był. "Czy Pan Poseł się troszkę nie zapomina? Nazywając pomagające mu osoby terrorystami raczej nie zaskarbia sobie ich sympatii. Na szczęście dla mnie i mojego środowiska bardziej liczy się dobro miasta. Dlatego miłosiernie wybaczamy ale na przyszłość radzimy bardziej ostrożny dobór słownictwa. To w polityce bezcenna umiejętność."