- Pisaliśmy pisma do MZDiK-u, pisaliśmy do prezydenta, ale nikt nie chce wysłuchać naszych argumentów. Proponuje nam się, żebyśmy przyjmowali dostawę towaru między godz. 22 a 6 rano. Ale ja nie prowadzę sklepu nocnego, tylko dzienny! Dlatego postanowiliśmy zaprotestować w ten sposób – mówi jeden z właścicieli sklepu.
Kupcy podzielili swój protest na dwie części - blokowali przejście na ul. Słowackiego od 7.30 do 8.30, a potem znów przez godzinę od 15.30. Wolno przechodzili po pasach z transparentami: „Nie tylko markety mają prawo do parkingów” czy „Żółta kartka dla władz Radomia”. Co kilka minut jednak przepuszczali samochody.
Protestujący twierdzą, że proponowali różne rozwiązania – wyłączenie jednego pasa ruchu z przeznaczeniem na miejsca parkingowe, jak na ul. Traugutta albo utworzenie strefy płatnego parkowania. Każdy pomysł był odrzucany.
- Musimy mieć możliwość postawienia samochodu przed sklepem bez obawy, że zaraz nam wlepią mandat. Prowadzę Motor Shop; tutaj dostawy części nie da się wziąć na plecy i przenieść kilkaset metrów. Podobnie moi klienci powinni móc na te parę minut postawić samochód przed sklepem. Chcemy pracować, ale miasto nam to utrudnia. Proszę spojrzeć, co się stało ze sklepami w kamienicach po obu stronach wiaduktu. Nikt tam już nie handluje, wszyscy się wynieśli... Bo jak można prowadzić działalność w miejscu, do którego nie można dojechać? - pyta retorycznie jeden z protestujących Piotr Klauziński.
- Bardzo chętnie dają nam koncesję na handel, ale jak chcemy tę działalność prowadzić, to nam się to utrudnia – dorzuca jego kolega.
Jeśli nawet stojącym w korku kierowcom akcja nie przypadła do gustu, to niewielu z nich klaksonem dawało wyraz swojemu niezadowoleniu.
Kupcy zastanowią się wspólnie po dzisiejszym proteście, jakie dalsze – czy inne – kroki podjąć.