Ministerstwo Sprawiedliwości chce, by egzaminy odbywały się tylko w dużych aglomeracjach powyżej 100 tys. mieszkańców. Wiesław Mizera wiceprezes Zarządu Transportu Prywatnego w Radomiu uważa jednak, że nawet w tych małych miastach takie egzaminy powinny być.
- Jestem za tym, żeby egzaminy były nawet w tych małych miejscowościach. Zawsze tak było i nie powinno się tego zmieniać. Nieprofesjonalne jest to, że taksówkarz korzysta z GPS-u, a podejrzewam, że początkujący kierowca nie zdający egzaminu ze znajomości topografii miasta, będzie ten właśnie sposób postępował.
Ministerstwo wycofuje się także z wcześniejszego pomysłu, aby kandydaci na taksówkarzy musieli zdawać dodatkowo egzamin z prawa podatkowego.
- To jest zły pomysł. Nie wyobrażam sobie, by po Radomiu, ani w żadnym innym mieście Polski, jeździli taksówkarze, którzy nie znają prawa podatkowego. To powinno być obligatoryjne - mówi Wiesław Mizera.
Taksówkarze w ostatnich latach przeszli sporo niezbyt dla nich korzystnych zmian. Najpierw zlikwidowano strefy i musieli na własny użytek przygotowywać mapę miasta, by wiedzieć, jaką naliczyć stawkę za przejazd. Zrezygnowano również z limitu taksówek, wprowadzono kasy fiskalne.