Śledczy nadal czekają na ostateczne wyniki sekcji zwłok 43-latka, przede wszystkim na wyniki badań toksykologicznych. Wstępnie ustalono, że przyczyną jego śmierci była niewydolność krążeniowo-oddechowa.
Leczył się psychiatrycznie
Do zdarzenia doszło 20 czerwca. Wszystko zaczęło się tuż po północy. Mężczyzna pobił w mieszkaniu na osiedlu Ustronie w Radomiu swoją konkubinę i uciekł. Następnie wtargnął do przypadkowego mieszkania na osiedlu Idalin, gdzie zaatakował nożem lokatora. Ten wyskoczył przez okno. Napastnik zabrał kluczyki do auta pokrzywdzonego i wjechał do centrum miasta. Tam znowu wszedł do przypadkowego mieszkania i zaatakował nożem 75-latka. Wybiegając ranił kolejnego – tym razem 79-latka.
To jednak nie koniec rajdu szaleńca, który pojechał przed dworzec PKP. Tam próbował staranować mężczyznę stojącego przy przystanku. Ten uciekł, a 43-latek ruszył za nim, taranując wszystko, co spotkał na swojej drodze. Świadkowie przyznawali, że napastnik działał w szale.
Wezwani policjanci namierzyli sprawcę szalonego rajdu. Został obezwładniony i zakuty w kajdanki. Tuż po podjętej interwencji zaczął tracić przytomność, wcześniej dostał drgawek. Finał tej historii okazał się tragiczny. – Mężczyzna zmarł mimo reanimacji – mówiła rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Radomiu Beata Galas.
Jak się później okazało, mężczyzna leczył się psychiatrycznie - czytamy na onet.pl.