Postanowiliśmy porozmawiać z mieszkańcami na temat ich udziału w polepszaniu warunków zamieszkania. Zatelefonowaliśmy do Romana Pajączkowskiego, uważanego za organizatora przedsięwzięcia. Zgodził się dopomóc w nawiązaniu kontaktu z innymi mieszkańcami.

Spostrzeżenia na temat tego, co sie działo na przestrzeni ponad 50-lecia przekazała Maria Wink, zamieszkała tu zaraz po wybudowaniu bloku. – Na początku było pięknie: żywopłoty, bzy, wierzba. Z czasem zmieniało się na gorsze, bo i świat się zmieniał. Doszło do tego, że przychodzili tu młodzi z sąsiednich bloków. Było siusianie, picie piwa, bluzgi i inne niesympatyczne wydarzenia. Mam nadzieję, że to już nie wróci. Wewnątrz, w mieszkaniach, też następowały zmiany wprowadzane staraniem właścicieli. W zamieszkałym przez nas zrezygnowaliśmy na przykład z gazu, który za bardzo brudził np. książki w biblioteczce, Zastąpiliśmy go elektrycznością w czasie gdy prąd był znacznie tańszy. Teraz to wszystko się wyrównało. Spore oszczędności dała też dokonana PRZEZ „Nasz Dom” 4 lata temu termomodernizacja budynku. Zaczęliśmy mniej płacić za ogrzewanie, ale ceny ciągle zwyżkują. Teraz czujemy się przede wszystkim bezpiecznie, gdyż blok jest ogrodzony ze wszystkich stron. Ale wzmógł się hałas powodowany bliskością tras przelotowych. Mamy za to nowe krzewy i kwiaty – uśmiecha się rozmówczyni. Myślę, że z czasem dojdzie też do wyrównania tego podwórza. To nie zna pani zamierzeń?. – Nie znam, gdyż młodzi wzięli sprawy w swoje ręce – znowu uśmiech na jej ustach. Widzimy jednak zmiany na lepsze, czujemy się bezpieczniej – kończy opowieść pani i znika za drzwiami wejściowymi.

Ci młodzi to już wyglądają prawie na czterdziestolatków. Roman Pajączkowski przyznaje, że gdy wykupił mieszkanie w tym bloku, w klatkach i na zewnątrz nie było przyjemnie. Zrobiło się czyściej, gdy wprowadzili domofony. A przełom nastąpił po zainstalowaniu ogrodzenia oraz zamykanych bram i furtek. Dlatego mieszkańcy zaczęli włączać się. - Najpierw zrobiliśmy zbiórkę pieniężną na ogrodzenie. Zamieszkali na ulicy Staszica pod numerem 22 zrzucili się po 500 złotych, niektórzy czynili to w ratach. Na pierwszy czyn przyszły osoby z siedmiu rodzin, na drugi już z dwunastu, czyli większość. Wiosną pracowali przy wysiewie trawy, sadzeniu krzewów i kwiatów, dostarczonych przez „Nasz Dom”. Spółdzielnia dostarczyła też ziemię i narzędzia. Mieszkańcy poznali się bliżej, zintegrowali. W trakcie rozmowy, podszedł do nas Rafał Zioło, a kilka minut później, dołączył Michał Sowa. Pochwalił się, że podczas wiosennego czynu robił zdjęcia aparatem zainstalowanym w komórce. Chętnie mi je przekazał pocztą elektroniczną.

Poinformowali, że trzech członków spółdzielni zamieszkałych w bloku przy ul. Staszica 22 posiada mieszkania własnościowe, wyodrębnione. Tym bardziej czuja się upoważnieni i zobowiązani występować do Zarządu „Naszego Domu” z inicjatywami korzystnymi jednak dla całej społeczności zamieszkałej w tym bloku. Uchylili rąbka tajemnicy, że myślą o położeniu kostki na całym podwórzu i o dalszych działaniach polepszających warunki zamieszkania i wypoczynku na świeżym powietrzu. Przydałyby się na przykład ławeczki ogrodowe. Drzewa i krzewy też muszą podrosnąć. Kiedy zamierzają pomysły urzeczywistnić? Będą to robić sukcesywnie, po załatwieniu niezbędnych formalności. A te wymagają uzgodnień, czasu.