W środę przed radomskim sądem pracy zakończył się proces o powrót na zajmowane stanowisko Kazimierza Czachora. Zanim jednak zapadł wyrok, sąd przesłuchał ostatniego już świadka – prezydenta Andrzeja Kosztowniaka. Prezydent zeznał, że jego zastępca Robert Skiba, który w sierpniu ubiegłego roku wręczył wypowiedzenie komendantowi straży, konsultował z nim ten krok. Andrzej Kosztowniak nie miał wątpliwości – jeśli prawo mówi, że należy zawiesić strażników, wobec których toczy się postępowanie prokuratorskie, a komendant nie chce tego zrobić, to zwolnienie szefa SM jest słuszne. Sąd był ciekaw, czy prezydent w rozmowie z Czachorem powiedział, że może go zwolnić jednym podpisem. - Każdego mogę tak zwolnić. Pewnie tak powiedziałem. Ta wypowiedź miała powodowi uzmysłowić, że jeśli nadal będzie się w mediach wypowiadał negatywnie o miejskim monitoringu, to zostanie zwolniony z pracy – przyznał prezydent. Zeznał też, że początkowo był adwokatem Czachora, bo jego zdaniem każdy szef jednostki – komendant SM także - ma prawo ustalać zasady pracy i postępowania z pracownikami, ale w miarę upływu czasu przekonywał się, że Kazimierz Czachor ma bardzo konfliktową osobowość.
Odwołany komendant próbował dowieść, że przyczyny zwolnienia go z funkcji były zupełnie inne, niż napisano w uzasadnieniu. Pytał np. prezydenta – co przewodniczący składu uchylił – czy ten wystąpił z pismem do szefa straży w Górze Kalwarii, aby ten anulował mandat wystawiony Kosztowniakowi na samochód służbowy, i czy chciał, by tę sprawę załatwił sam komendant albo dlaczego prezydent polecił Czachorowi użyczać samochodów służbowych straży miejskiej do celów prywatnych. Dużo też było o obecności strażników – na polecenie prezydenta – na pogrzebach, prywatnych, jak twierdził Czachor, a „osób zasłużonych dla miasta”, jak zeznawał Andrzej Kosztowniak.
W mowie końcowej pełnomocnik Kazimierza Czachora podkreślał, że komendant miał zamiar zawiesić strażników, którym prokuratura postawiła zarzuty, ale zgodnie z opinia prawniczki magistratu miał na to czas do momentu, kiedy zostanie sporządzony akt oskarżenia przeciwko funkcjonariuszom. Tak więc tej kwestii nie powinno się podnosić jako przyczyny zwolnienia z pracy szefa straży. - Co do opinii o monitoringu... Czy to znaczy, że urzędnik nie ma prawa wypowiadać innych, negatywnych opinii? Ma siedzieć cicho, w myśl zasady „nic nie mówmy, bo nas pozwalniają”? - zastanawiał się pełnomocnik Kazimierza Czachora. - Trzecia przyczyn zwolnienia to konfliktowa osobowość powoda. Tymczasem nie ma śladu w dokumentach, że powód był źle oceniany, że otrzymywał nagany. Przeciwnie – był przez prezydenta nagradzany za swoja pracę.
- Przyczyny wypowiedzenia stosunku pracy są słuszne, uzasadnione i prawdziwe – dowodziła pełnomocnik prezydenta podtrzymując wniosek o oddalenia pozwu w całości.
Zdanie magistratu podzielił sąd. - Pierwszą przyczyną wypowiedzenia było niezawieszenie strażników w czynnościach służbowych w chwili, gdy mieli postawione zarzuty. W ocenie sądu ta przyczyna jest uzasadniona. Przepis mówi bowiem jasno, że strażników należy zawiesić w przypadku wszczęcia postępowania karnego, a za taki uważać należy postawienie im zarzutów. Przepis jest jasny i zrozumiały. Owszem, powód dysponował opinią prawnika, że można to zrobić w momencie sporządzenia aktu oskarżenia, ale jak sama prawnik zeznała, byłaby to już jazda po bandzie – stwierdził sędzia Arkadiusz Guza. - Niedopuszczalne jest, żeby strażnik, który ma z zasady dbać o bezpieczeństwo mieszkańców, pracował mając karne zarzuty. W ocenie sądu grozę budzi poza tym fakt, że osoba, która ma postawiony zarzut odstąpienia od czynności służbowych, zostaje wyznaczona przez komendanta straży na jego zastępcę na czas urlopu.
Sąd zdecydował o oddaleniu żądania Kazimierza Czachora przywrócenia do pracy na stanowisko komendanta straży. Wyrok jest nieprawomocny.
Chcieliśmy zapytać byłego szefa SM, czy będzie się odwoływał od decyzji sądu rejonowego, ale odmówił komentarza.