Czachor został odwołany z funkcji komendanta radomskiej straży miejskiej w sierpniu 2010 roku, m.in. za to, że nie zawiesił w czynnościach dwóch funkcjonariuszy SM, chociaż prokuratura postawiła im zarzuty. Władze miasta zarzucały mu także negatywne wypowiedzi o miejskim monitoringu, ponadto szef straży miał być osobą konfliktową. Kazimierz Czachor nie czuł się niczemu winny i zwrócił się do sądu o przywrócenie do pracy. W listopadzie ubiegłego roku sąd odrzucił pozew. - Pierwszą przyczyną wypowiedzenia było niezawieszenie strażników w czynnościach służbowych w chwili, gdy mieli postawione zarzuty. W ocenie sądu ta przyczyna jest uzasadniona. Przepis mówi bowiem jasno, że strażników należy zawiesić w przypadku wszczęcia postępowania karnego, a za taki uważać należy postawienie im zarzutów. Przepis jest jasny i zrozumiały. Owszem, powód dysponował opinią prawnika, że można to zrobić w momencie sporządzenia aktu oskarżenia, ale jak sama prawnik zeznała, byłaby to już jazda po bandzie – stwierdził uzasadniając wyrok sędzia Arkadiusz Guza. - Niedopuszczalne jest, żeby strażnik, który ma z zasady dbać o bezpieczeństwo mieszkańców, pracował mając karne zarzuty. W ocenie sądu grozę budzi poza tym fakt, że osoba, która ma postawiony zarzut odstąpienia od czynności służbowych, zostaje wyznaczona przez komendanta straży na jego zastępcę na czas urlopu.
Teraz sprawą zajmie się sąd drugiej instancji.