W sobotę i niedzielę Muzeum Wsi Radomskiej wzięli w posiadanie sarmaci, a dokładniej stronnicy króla Zygmunta III Wazy i rokoszanie pod wodzą Mikołaja Zebrzydowskiego. Ci, którzy podczas weekendu przyszli do skansenu, mieli okazję zobaczyć decydującego starcie owego XVII-wiecznego rokoszu, znane jako bitwa pod Guzowem. Do Radomia zjechały grupy rekonstrukcyjne z całej Polski reprezentujące każdą z głównych formacji wojskowych Rzeczpospolitej - od szlacheckiego pospolitego ruszenia, przez piechotę i kawalerię obu autoramentów aż po egzotyczne oddziały polskich Tatarów. Podziwiano nie tylko stroje i broń, ale także umiejętności dawnych żołnierzy – jeźdźcy popisywali się zręcznością ściągając w galopie pierścienie na pikę.
Ale nie tylko miejsce bitwy i turniejów rycerskich wzbudzało zainteresowanie widzów. Starsi próbowali swoich sił w strzelaniu z łuku do tarczy, najmłodsi zaś z zapałem produkowali czerpany papier; niektórym nie wystarczała jedna własnoręcznie wyprodukowana kartka i wracali po więcej. Panowie z zainteresowaniem śledzili prace kowala, panie wolały w tym czasie poznawać tajniki przędzenia i tkania. Wszyscy życzliwie śledzili – ponoć pierwszą w Polsce – próbę wyprodukowania tradycyjnymi metodami wojłoku. Próba powiodła się połowicznie, ponieważ bela zmoczonej wełny wleczona była za końmi na zbyt krótkim dystansie. Ale i tak obserwatorzy ambitnej próby nagrodzili pionierów oklaskami.
Oblegany był także namiot sokolnika. Każdy chciał mieć zdjęcie z sokołem (nie miał nic przeciwko temu), a niektórzy zastanawiali się nawet, czy nie zacząć hodować drapieżnika w bloku.