– Tekst sztuki ma ponad 100 lat, czy nie stracił na ważności?
– Trochę się obawiałem, że tekst może trącić myszką, ale po pierwszym czytaniu okazało się, że wszystko tam jest miażdżąco prawdziwe. Myślę, że kołtuństwo, drobnomieszczaństwo, fałszywa moralność i gra pozorów są wieczne. Możemy prać największe brudy byle nikt o tym nie wiedział, a poza swoimi czterema ścianami udajemy, że jest cudownie i jesteśmy święci. To co się zmieniło od 100 lat? Kompletnie nic. I nie przypuszczam, żeby w najbliższych dekadach cokolwiek się miało zmienić.
– Czyli to ponadczasowy tekst.
– Tak wychodzi. Kołtuństwo, drobnomieszczaństwo, udawanie świętości czy tego, że jesteśmy lepsi niż faktycznie jesteśmy. Wszystko to są uniwersalne rzeczy, a całość jest aktualna aż do bólu.
– Ale realia przedstawienia będą uwspółcześnione?
– To jest tak uniwersalny tekst, że spokojnie można go wystawić w dzisiejszych realiach, we współczesnych strojach. Tej sztuki nawet specjalnie nie trzeba poprawiać, usprawiedliwiać.
– Jest to tekst powszechnie znany. Czy można go zinterpretować po swojemu, jakoś inaczej przedstawić?
– Nie wiem czy jest sens robienia „Dulskiej” prawą ręką za lewe ucho. Ten tekst jest tak aktualny, że nie trzeba go poprawiać. Zrobienie z tego dziwoląga, np. w niemieckiej estetyce go zepsuje. Można to zrobić, tylko czemu by to miało służyć? To zupełnie nie jest do tego materiał. Dlaczego teatr trwa tyle lat? Dlaczego ciągle idziemy na „Hamleta”? Przecież nie po to, żeby poznać fabułkę, którą doskonale znamy. Idziemy po to, żeby zobaczyć, co zrobili z tym tekstem, jak go przedstawią. Co dzisiaj chcą nam powiedzieć tym tekstem, a co mówili 20 czy 50 lat temu? Poza tym każdy aktor jest inny, a co za tym idzie, z natury rzeczy inaczej gra. Zatem nie ma obawy, że jak już raz ktoś coś widział, to będzie się nudził w teatrze. Na pewno nie.
– Co jest ważne dzisiaj w tekście „Moralności pani Dulskiej”?
– To o czym mówiliśmy, czyli ponadczasowość kołtuństwa, drobnomieszczaństwa i fałszywej moralności. Choć w efekcie końcowym jest to strasznie smutne. Dulska gotowa jest poświęcić bardzo wiele po to, żeby tylko nie dopuścić do skandalu, który zresztą sama wywołuje swoją fałszywą naturą. Najpierw pozwalała, żeby syn zabawiał się ze służącą, bo wtedy się nie lumpował i siedział w domu. Dulska przymykała na to oko, a później musiała płacić służącej, żeby siedziała cicho, bo przecież synek nie może żenić się z CZYMŚ takim. A sprawę podsumowuje: „No. I teraz znowu będzie można żyć po bożemu”. Jakież to jest ohydne. Ale co w tym jest nieaktualnego? Czego dziś w taki lub inny sposób nie można kupić za pieniądze?
– Postaci są zróżnicowane, zindywidualizowane językowo, pogłębione psychologicznie.
– Ta sztuka Zapolskiej bardzo się udała, bo Dulska to koncert. Podobnie jak jej syn, służące, jak i córki, które są bardzo różne. Jedna to córeczka tatusia, która jest chorowita, romantyczna i bardzo ciepła. W ogóle nie wiadomo, co ona w tym domu robi i skąd ona się taka wzięła. Druga jak dorośnie będzie jeszcze gorsza niż Dulska. Do tego jeszcze jest niemy ojciec, który wymyślił sobie, że jak się nie będzie odzywał to może jakoś w tym domu wytrzyma. A jakie to jest wyzwanie zagrać rolę niemą, a jednak być na tej scenie. Pierwszy raz w życiu mierzę się z takim zadaniem. Przecież raptem mam do powiedzenia jedno zdanie.
– Zatem jaki pomysł ma Pan na tę postać?
– Standard grania Dulskiego polega na tym, że to safanduła i jest ciapowaty. Ale tak wcale nie musi być. Dużo łatwiej obronić postać, jak się ma na podorędziu słowa. A ja mam nietypowe zadanie i nie chcę grać tej postaci jak wszyscy. Wystarczy postawić sobie pytanie: dlaczego on milczy? Przecież nie dlatego, że nie umie mówić. Ma z Dulską trójkę dzieci, więc kiedyś byli w sobie zakochani i wszystko między nimi było w miarę normalnie. Natomiast musiało wydarzyć się coś takiego, że ona go całkowicie zdominowała. Istnieje bardzo wiele sposobów, żeby wymyślić, dlaczego on milczy. To forma obrony przed agresywną i dominującą kobietą. Jednocześnie wychodząc z domu prowadzi ciekawe i szumne życie.
– Czyli Dulski też ma podwójną twarz?
– Ma, ale jest to jedna z dwu postaci w sztuce, w której nie ma nic złego. U podstaw tego, co robi nie ma złych intencji czy ohydy, które towarzyszą Dulskiej i jej sposobowi prowadzenia domu, prowadzenia rodziny, wychowywania dzieci. Postępowanie Dulskiego wynika z formy obrony i nie ma w tym nic pejoratywnego.
– Da się lubić Dulskiego?
– Myślę, że w naszej wersji nawet bardzo. Reżyser dosyć oryginalnie do tego podchodzi. Chce zasugerować, że Dulski jest pod pantoflem tylko na pokaz dla żony. Ale jak tylko ona się odwróci, to nagle zaczyna się zachowywać zupełnie inaczej i znaleźliśmy parę sposobów, żeby to zaprezentować. W związku z tym myślę, że Dulski będzie zabawny, nawet mimo tego, że niewiele powie. Pierwszy raz jestem w sytuacji, w której po pierwszej próbie już umiałem cały tekst. Ba, umiałem go daleko przed rozpoczęciem prób. Jeszcze mi się nie zdarzyło, żebym tak szybko był tak świetnie przygotowany.
Jarosław Rabenda: "Nie chcę grać postaci Dulskiego jak wszyscy"
W Teatrze Powszechnym trwają próby do premiery przedstawienia „Moralność pani Dulskiej”. Spektakl po raz pierwszy na deskach radomskiego teatru zostanie wystawiony już 19 maja. O tekście sztuki, jej bohaterach, a także o trudnościach związanych z graniem roli Dulskiego opowiada Jarosław Rabenda, odtwórca tej postaci, a także asystent reżysera spektaklu.
Komentarze naszych czytelników
Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu