Pod koniec marca dyżurny radomskiej policji otrzymał informację od mężczyzny, który podał się za pracownika ochrony supermarketu przy ulicy Żółkiewskiego o podłożonym tam ładunku wybuchowym. Przekazał, że otrzymał właśnie anonimowy telefon, w którym poinformowano go, że w sklepie jest bomba. Policjanci natychmiast wszczęli alarm bombowy. W stan gotowości zostały postawione wszystkie służby ratunkowe. Zaangażowani w działania policjanci podczas przeszukania nie znaleźli żadnego ładunku. Już w kilka godzin po telefonie policjanci ustalili, kto stoi za fałszywym alarmem. Okazał się nim 24-latek pracujący w firmie sprzątającej ten obiekt.
Także w marcu, 47-latek wywołał fałszywy alarm na terenie jednej z firm w Mszczonowie. O telefonie powiadomiono dyżurnego Komendy Powiatowej Policji w Żyrardowie. Na miejsce natychmiast wysłani zostali policjanci, którzy ewakuowali blisko 200 osób. Na terenie firmy kilkunastu policjantów, trzech pirotechników, w tym dwóch z Komendy Powiatowej Policji w Grójcu oraz psy wyszkolone do wyszukiwania ładunków wybuchowych sprawdziło kilkadziesiąt tysięcy metrów kwadratowych magazynów i biurowców, a także teren przyległy, jak również wszystkie pojazdy, które w chwili zgłoszenia znajdowały się na placu firmy. Zawiadomienie okazało się fałszywe.
Wezwania do alarmów bombowych mają najczęściej charakter głupiego żartu, a reakcja na takie zawiadomienie angażuje wiele służb i generuje wysokie koszty. Warto podkreślić, że za fałszywe zawiadomienie o nieistniejącym zagrożeniu, grozi kara pozbawienia wolności do 8 lat. Osoba taka może być też ukarana grzywną nawet do jednego miliona złotych. A przedstawione wyżej przykłady pokazują, że osoby takie nie pozostają bezkarne. Policjanci pracują nad ustaleniami sprawców kolejnych fałszywych alarmów bombowych.