Ptak o którym mowa to dzierlatka, chrząszcz natomiast to zgniotek cynobrowy. Radomscy przyrodnicy od lat starają się zrobić wszystko, aby oba gatunki w mieście ocalić.
Dzierlatka to krewniak skowronka, trochę większy od wróbla ptak o charakterystycznym czubku. Poza czubkiem jest niepozorny i szary. Dizerlatkę wyróżnia jeszcze bardzo ładny śpiew i to, że jest u nas gatunkiem wybitnie synantropijnym, czyli ściśle związanym z siedliskami ludzkimi. Łukasz Stępień z Klubu Przyrodników Regionu Radomskiego prowadził w 2008 roku badania nad radomską populacją, a w 2010 roku przygotował główne założenia programu ochrony dzierlatki w naszym mieście.
Dzierlatka to gatunek, który w ciągu ostatnich dziesięcioleci, zanotował w naszym regionie i przeważającej części Polski bardzo duży spadek liczebności.
Według tych badań dzierlatka to gatunek, który w ciągu ostatnich dziesięcioleci, zanotował w naszym regionie i przeważającej części Polski bardzo duży spadek liczebności.
- Jeszcze niedawno był rozpowszechniony we wsiach i na obrzeżach miast obecnie - ostatnia populacją na Mazowszu jest populacja radomska w północnej i wschodniej Polsce już nie występuje. W naszym mieście monitoring jej populacji nasz Klub rozpoczął w 2006 roku, w pierwszych latach sytuacja populacji była stabilna ok. 12 par na 5 osiedlach - Południe, Prędocinek, Gołębiów II i Michałów, obecnie zostało 2-4 pary na Południu i prawdopodobnie 1 na Prędocinku – mówi Łukasz Stępień.
I dodaje, że jeśli natychmiast nie podejmiemy działań ochronnych ten ptaszek z naszego miasta i regionu zniknie.
Dzięki staraniom Klubu Przyrodników, w tym m.in. Jacka Słupka, w gminnym Programie Ochrony Środowiska do 2012r. na stronie 102 znalazł się taki oto zapis:
"Ochrona i rozwój bioróżnorodności przyrodniczej
Z uwagi ustąpienia co najmniej 5 gatunków chronionych z terenu miasta w ciągu ostatniej dekady konieczne jest opracowanie i wdrożenie programów czynnej ochrony gatunków zagrożonych (w tym ostatniej na Mazowszu populacji dzierlatki)."
Niestety z tego zapisu niewiele wynika, gdyż nie są podejmowane działania ochronne. Ptak ten występuje już tak rzadko, że jedynym rozsądnym wyjściem byłaby aktywna ochrona, czyli wyszukiwanie gniazd i zapobieganie ich niszczeniu w trakcie wykaszania trawników. Dzierlatka gniazduje na ziemi.Od końca kwietnia do początku lipca wyprowadza dwa lęgi. Przyrodnicy począwszy od 2008 prowadzą akcję wyszukiwania i ochrony gniazd, ale po pierwsze ich prośby o niewykaszaniu traw w miejscach występowania ptaka nie zawsze respektują spółdzielcy, po drugie wyszukanie gniazda jest bardzo czasochłonne i mimo niewielkiej populacji przyrodnicy nie są w stanie wyszukać i ochronić wszystkich lęgów.
- Obiektywnie rzecz biorąc może jest już nawet za późno na ochronę, wszystkie osobniki dzierlatki da się pewnie teraz policzyć na palcach obu rąk, my zapewne spowolniliśmy jej wycofywanie się z Radomia, ale nie udało się nam go zatrzymać. Gdyby miasto postąpiło tak jak to jest opisane w programie, to byłaby ostania szansa dla tej populacji – dodaje z nadzieją Łukasz Stępień.
Zdaniem przyrodnika można zapytać o powód ochrony tego ptaka, przecież w przyrodzie sytuacje zwiększania bądź spadku liczebności gatunków są naturalne, częste i nie zawsze wynikają z działań człowieka.
- W tym przypadku można wymienić kilka powodów. Po pierwsze dzierlatka jest ptakiem bardzo blisko związanym z człowiekiem, jest mało płochliwa, jej znikniecie byłoby zauważalne i zmieniłoby na niekorzyść krajobraz radomskich osiedli. Po drugie, samce tego gatunku wyjątkowo ładnie śpiewają, umilają czas na spacerze, w drodze do pracy lub szkoły. A po trzecie - i ten argument można odnieść w zasadzie do wszystkich dzikich gatunków zwierząt żyjących w naszym otoczeniu – starajmy się umożliwić życie wokół nas jak największej ilości zwierząt i roślin. Życie w bogatym przyrodniczo otoczeniu można traktować jak konieczny warunek właściwego rozwoju nas samych i świata, który nas otocza. Owszem, korzystajmy z zasobów środowiska - na tyle na ile to dla nas konieczne – ale zarazem umożliwiajmy życie otaczającym nas stworzeniom - podkreśla Łukasz Stępień.
Drugi gatunek, który może całkowicie wyginąć, nie tylko w naszym mieście zresztą, to bardzo rzadki okaz chrząszcza – zgniotek cynobrowy. W Radomiu jego stanowiska występują w dolinie rzeki Mlecznej, ale niebawem mogą przestać istnieć. Po pierwsze dlatego, że jest on reliktem lasów pierwotnych i występuje w drzewach martwych lub w końcowym stadium obumierania, a takie drzewa są stale wycinane na opał przez okolicznych mieszkańców. Po drugie zaś w okolicy już następuje wyrąb drzew pod budowę obwodnicy południowej.
Przyrodnicy w sprawie zgniotka wystąpili nawet z pismem do prezydenta miasta, ale otrzymali odpowiedź, iż jedynym obecnie działaniem urzędu będzie przekazanie dokumentacji przygotowanej przez klub i jego stanowiska firmie przygotowującej inwentaryzację przyrodniczą doliny rzeki Mlecznej, a ona określi miejsca występowania chrząszcza i działania niezbędne do jego czynnej ochrony.
- Pomijając fakt, iż w tym przypadku nie widzimy sensu szukania czegoś co już jest znalezione, to nie o takie działanie nam chodziło tym bardziej, że wyraźnie wskazaliśmy w piśmie obszar występowania gatunku, numery działek ewidencyjnych oraz fakt usuwania drzewostanu w ich obrębie i w sąsiedztwie – wyjaśniają radomscy przyrodnicy.
Warto zaznaczyć, że rozpoznanie gatunku było konsultowane ze specjalistą zajmującym się tym gatunkiem dr inż. Lechem Buchholzem. Ustalenie wszystkich tych faktów, w tym również tego, że część siedliska tego chrząszcza przeznaczona jest pod wybudowanie nowej drogi, zajęło przyrodnikom dokładnie 3 dni. Tymczasem z pisma wysłanego miesiąc po otrzymaniu zawiadomienia wynika, że jakiekolwiek działania zostaną podjęte wraz z zakończeniem inwentaryzacji w dolinie rzeki Mlecznej. Zgodnie z opublikowaną specyfikacją zamówienia nastąpi to dopiero w końcu bieżącego roku, czyli ewentualne działania zostaną podjęte przez gminę najszybciej za rok.
Przyrodnicy nie bardzo mogą zrozumieć, dlaczego urząd nie przystąpił dotychczas do wykonania czynności, które nakazuje wykonać zwykła logika:
1. Dokonania wizji lokalnej w celu ustalenia stanu faktycznego na wskazanych przez przyrodników działkach,
2. Ustalenia właścicieli działek i sprawdzenia czy drzewa usuwane są zgodnie z obowiązującymi przepisami prawa (co powinno być sprawą stosunkowo łatwą z uwagi na fakt wydawania przez wydział stosownych pozwoleń),
3. Skonsultowania działań w sprawie ochrony czynnej ze specjalistą i Regionalna Dyrekcją Ochrony Środowiska,
4. Zrewidowania obowiązującej procedury wydawania pozwoleń na wycinkę drzew na terenach będących potencjalnym siedliskiem występowania tego i innych rzadkich gatunków owadów, które obecnie skutkują wycinką wszystkich starych drzew w parkach miejskich.
Podsumowując w wyniku dość intensywnej wycinki drzewostanu w dolinie Mlecznej związanej z trwająca właśnie regulacją rzeki, rewitalizacją parków miejskich, budową nowej drogi czy nielegalnego pozyskiwania drewna może się okazać, że za rok nie będzie już czego chronić i właśnie ten fakt zdecydował o wystąpieniu przyrodników.
Tymczasem zgniotek jest gatunkiem objętym ochroną całkowitą na podstawie rozporządzenia Ministra Środowiska z dnia 12 października 2011 r. w sprawie ochrony gatunkowej zwierząt (Dz. U. Nr 237, poz.1419). W stosunku do tego gatunku, na mocy ww. rozporządzenia zostało wprowadzonych szereg zakazów, w tym zakaz niszczenia ich siedlisk i ostoi. Oznacza to, że jakiekolwiek zamierzenie, które powoduje niszczenie jego siedlisk, jest zakazane i nie może zostać zrealizowane bez uprzedniego uzyskania stosownej decyzji derogacyjnej. Urząd Miejski podejmując w istocie działania pozorujące, w przypadku zniszczenia siedliska, staje się zatem współodpowiedzialnym za jego zniszczenie. Gatunek ten poza ścisłą ochroną gatunkową, chroni także Konwencja Berneńska i Dyrektywą Habitatową Unii Europejskiej, więc może to spowdować duże kłopoty dla władz.
Do sprawy wrócimy.
W tekście wykorzystano zdjęcia i materiały z archiwum Klubu Przyrodników Regionu Radomskiego.