W skład zespołu, który na pierwszym posiedzeniu zebrał się we wtorek, wchodzą przedstawiciele wydziału edukacji, inwestycji i budżetu UM oraz wszystkich klubów w radzie miejskiej, a także szefowie obu nauczycielskich związków zawodowych: ZNP i „S”.
Miasto potrzebuje na edukację 353 mln zł (80 proc. tej sumy stanowią wynagrodzenia), a subwencja stanowi tylko 246,6 mln zł. Samorząd musi więc dołożyć w ciągu roku ponad 100 mln. Stąd poszukiwanie oszczędności. Przewodniczący komisji,wiceprezydent Ryszard Fałek zdradził, że pomysłami na oszczędzanie z resortem edukacji dzielili się radni, dyrektorzy placówek, urzędnicy. Propozycje przeanalizowano i część odrzucono zdecydowanie jako nieprzynoszące korzyści finansowych, a czasami degradujące jakość oświaty w mieście. I tak miasto wolałoby nie rezygnować ze sprzątaczek w szkołach na rzecz firm sprzątających, bo – jak się okazało po analizie na przykładzie jednej dużej placówki – dałoby się w ten sposób zaoszczędzić zaledwie kilkaset złotych. Należy również raczej pozostać przy prowadzeniu stołówek w szkołach. W kasie miasta zostałoby wprawdzie 5,5 mln zł, ale pracę straciłoby 180 osób, a obiady kosztowałyby nawet dwa razy tyle co dzisiaj. Podobnie nieekonomiczne wydają się pomysły zmniejszenia liczby wicedyrektorów czy powrót do zespołu ekonomiczno-administracyjnego szkół zamiast obsługi księgowej w każdej placówce.
Także członkowie komisji nie potrafili się doszukać pozytywów w którymkolwiek z przedstawionych rozwiązań, można więc były przejść do projektów, które – zdaniem autorów - nie pogorszą stanu oświaty w mieście, a jeszcze dadzą wymierne oszczędności.
Pierwszą z tych propozycji było połączenie Zespołu Szkół Zawodowych im. Jana Kilińskiego z Zespołem Szkół Odzieżowych, a dokładniej – likwidacja jednej z tych placówek. - Da to oszczędności rzędu 400 tys. zł rocznie, spowoduje lepsze zarządzanie majątkiem, bo będzie jeden gospodarz jednego przecież obiektu, a nie pogorszy warunków nauki – wyliczał pozytywy wiceprezydent Fałek. Ale są i negatywne strony połączenia – pracę straci około ośmiu osób.
Członkowie komisji chcieli wiedzieć, która ze szkół miałaby być likwidowana, gdyby się na tę propozycję zgodzili. Wiceprezydent stwierdził, że choć zwykle likwiduje się mniejszą placówkę, nic nie jest jeszcze przesądzone.
Żadnych oporów zebranych nie wywołał pomysł utworzenia Zespołu Szkolno-Przedszkolnego nr 1 z połączenia PSP nr 18 i PP nr 22. - To jest jeden kompleks, z łącznikiem. I tak w jakiś sposób połączony, bo pracowników przedszkolnej stołówki zatrudnia szkoła – wyliczał wiceprezydent Fałek. Utworzenie zespołu pozwoli zaoszczędzić 150 tys. zł, a pracę stracą dwie osoby.
Inaczej nieco zareagowali członkowie komisji słysząc o ewentualnym wygaszeniu Publicznego Gimnazjum nr 9 przy ul. Wierzbickiej, gdzie trafiają młodzi ludzie z problemami wychowawczymi i w którym uczy się 186 młodych ludzi. Radni mieli obawy, czy tacy uczniowie, z którymi będą sobie musieli radzić dyrektorzy, nauczyciele i dzieciaki w rejonowych gimnazjach, nie zdezorganizują pracy tych placówek i czy oszczędności rzeczywiście da się jakieś zrobić, kiedy trzeba będzie zatrudniać dodatkowych psychologów czy pedagogów. Zarówno wiceprezydent, jak i dyrektor wydziału edukacji Leszek Pożyczka podkreślali, że ponad połowa uczniów PG nr 9 i tak się w szkole nie pojawia, a 20 proc. jest w ogóle spoza Radomia. Budynek gimnazjum jest w bardzo złym stanie technicznym; ponadto likwidując je miasto zaoszczędzi prawie 1,5 mln zł.
W PG nr 9 zatrudnionych jest 21 nauczycieli, są także etaty administracyjne. W każdym z omawianych przypadków wiceprezydent Fałek podkreślał, że miasto przy okazji reorganizacji zawsze stara się w pierwszej kolejności znaleźć zatrudnienie dla pedagogów.
Jeśli komisja, a potem radni wyrażą zgodę, przestanie istnieć PSP nr 8. Wszystkie klasy wraz z nauczycielami miałyby przejść do PSP nr 13. Przedstawiając tę propozycję Ryszard Fałek zaznaczył, że robi to z ciężkim sercem. Ale budynek jest w kiepskim stanie technicznym, ogromne pieniądze kosztuje elektryczne ogrzewanie; nie ma też możliwości budowy boiska czy sali gimnastycznej, a to pogarsza warunki nauki. Zmiana wydłużyłaby czas trwania zajęć w „trzynastce”, ale tylko do godz. 16; uczniowie musieliby przechodzić też przez dwa ruchliwe skrzyżowania, ale za to z sygnalizacją świetlną. No i miasto mogłoby nie wydawać 550 tys. zł rocznie.
Kompletnym zaskoczeniem dla członków komisji była prywatyzacja – albo uspołecznienie – samorządowych przedszkoli; nie polegałyby tym zmianom PP nr 1, 5, 8 i 22. Operacja miałaby przynieść 5,5 mln zł. W pierwszym roku przedszkola miałyby być prywatyzowane na rzecz dotychczasowej dyrekcji czy spółek pracowniczych, w następnych latach oferta dostępna byłaby dla wszystkich chętnych. Warunki – mają funkcjonować w dotychczasowych siedzibach, opłaty takie, jakby nadal prowadziła je gmina, godziny pracy wydłużone, oferta nie gorsza niż w przedszkolu samorządowym. Remonty bieżące należeć będą do prowadzących placówkę, kapitalne – do samorządu. Ten zapis wzbudził obawy nie tylko radnych, ale także pracowników UM – bo co jest właściwie remontem kapitalnym, a co bieżącym? A jeśli najemca nie będzie prowadził prac na bieżąco, tylko czekał aż gmina zrobi remont kapitalny? Tomasz Korczak, szef radomskiej oddziału ZNP od razu zapowiedział, że „ciężko będzie znaleźć akceptację” związków dla prywatyzacji przedszkoli.
Bez większych emocji za to przyjęto projekt utworzenia Zespołu Szkół Ogólnokształcących nr 5 na bazie IV LO im. Tytusa Chałubińskiego i prowadzonych tam od kilku lat klas z językiem hiszpańskim. Krok taki jest konieczny, jeśli chcemy ocalić w „Chałubińskim” klasy dwujęzyczne, ponieważ od 2014 roku nie będzie już można tworzyć klas zerowych.
Na koniec przewodniczący zostawił kwestię przekształcenia Młodzieżowego Domu Kultury z placówki oświatowej w placówkę kultury. Argumenty padały te same, które pojawiają się od kilku tygodni – zmiana da 1 mln zł oszczędności, a oferta dla dzieci ma być na tym samym poziomie co dotychczas. Członkowie komisji jakoś nie bardzo wierzyli w te zapewnienia, że w domu kultury zajęcia będą takie same - i podobnie bezpłatne – jak w MDK-u. Np. za zajęcia z języka obcego czy sportowe w domach kultury się płaci. Poza tym nie spodobało się im stwierdzenie wiceprezydenta, że można będzie w przekształconym, gdzie przestanie obowiązywać zatrudnienia na podstawie Karty Nauczyciela, zatrudnić instruktorów ze średnim wykształceniem. Zdaniem części komisji spowoduje to obniżenie poziomu zajęć.
Żadne decyzje nie zapadły. Członkowie komisji mają się teraz zapoznać dokładniej z propozycjami, przemyśleć je, i przedyskutować. Decyzje podejmą w następny wtorek.