Strażnicy miejscy otrzymali m.in. zgłoszenie o bardzo zaniedbanej suczce i szczeniaku znajdujących się na terenie posesji przy ul. Folwarcznej. - Psy były dożywiane przez przypadkowo przechodzących tą ulicą ludzi. Właściciel posesji nie był już od dawna widziany – powiedział nam Piotr Stępień, rzecznik straży miejskiej.
Strażnicy udali się na miejsce. Suczka wychudła do tego stopnia, że można było policzyć jej żebra. Szczeniak natomiast był bardzo zarobaczony. Psy zostały natychmiast odwiezione do schroniska, gdzie zajął się nimi lekarz weterynarii.
Innym przykładem tego, jak strażnicy miejscy nie bacząc na trudności pomagają zwierzętom może być akcja, która trwała aż tydzień - Otrzymaliśmy zgłoszenie o biegającym po osiedlu Nad Potokiem psem rasy amstaff. Ludzie bali się go – mówi rzecznik.
Zwierzę było w niebezpieczeństwie - na pysku miało kaganiec, zatem nie mogło niczego zjeść. Strażnikom niełatwo było złapać psa, ponieważ w okolicy jest bardzo dużo krzaków, w które przed nimi uciekał. - Funkcjonariuszom udało się jednak go złapać w niedzielę; zapędzili go pomiędzy garaże – opowiada Piotr Stępień.
Bardzo szybko ustaliono, kto jest właścicielem psa. Jak się okazało, zwierzę zerwało się ze smyczy. - Właścicielka została ukarana mandatem karnym oraz została zobowiązana do zaczipowania amstaffa w ciągu dwóch tygodni – powiedział nam rzecznik.