Poniedziałek 25 listopada
Erazma, Katarzyny, Beaty
RADOM aktualna pogoda

Znamy Radomskiego Mistrza Ortografii. Zobacz treść dyktanda [ZDJĘCIA]

dm 2017-10-01 11:55:00

Prawie sto osób rywalizowało o tytuł Radomskiego Mistrza Polskiej Ortografii. Tegoroczne zmagania przeprowadzono w dwóch konkursach.

Do pierwszego, otwartego konkursu przystąpiło 98 osób z Radomia i powiatu radomskiego. Prof. dr. hab. Andrzej Markowski - jak zawsze - przygotował coś specjalnego. Tym razem było to rymowane "Wyznanie poety wierszoklety". Wydaje się, że nie mogło być zbyt trudne. Nic bardziej mylnego, tekst wymagał bardzo rozległej znajomości zasad ortograficznych.

Zwyciężył Michał Tuzinek przed Julią Wróbel i Karoliną Wasik. Przyznano też trzy równorzędne wyróżnienia dla Moniki Szewczyk-Roli, Piotra Czerskiego i Łukasza Sałaja.

Nagrodzeni w poprzednich jedenastu edycjach konkursu o tytuł Radomskiego Mistrza Polskiej Ortografii wzięli natomiast udział w dyktandzie mistrzów. W gronie 14 osób pierwsze miejsce zajęła Agnieszka Jaworska-Więcoszek. Nagrodę specjalną otrzymał natomiast Arkadiusz Kleniewski.

Konkurs tradycyjnie zorganizowała Miejska Biblioteka Publiczna, a nagrody ufundowali Prezydent Radomia Radosław Witkowski oraz Starosta Radomski Mirosław Ślifirczyk.

Tekst dyktanda:

Wyznanie poety wierszoklety

Gdym pisał niegdyś nieskromny poemat,
To co dzień miałem zaprawdę dylemat:
Użyli naraz w nim onomatopej,
A wiersz to miałby być na pewno trochej,
Czy też posłużyć się niewprawnym jambem,
A rytm podrobić pod kubańską sambę.
I wówczas tak by wybrzmiał niedżezowy//niejazzowy rym:
Hop-siup, tarara albo i rym-cym-cym.
Tu wstawić w wersie chciałbym wielokropek.
Wtem jednak dziarski ów chłopek-roztropek,
Na bakier będąc z mą interpunkcyją,
Wykrzyknął raz w głos: „Niechże mnie zabiją,
Lecz znowuż jakież nowe hocki-klocki
Chcą wte i wewte wyczyniać panoczki,
Ni stąd, ni zowąd, boć tu wielokropka
Nie trzeba. Winna się zapewne kropka
Pojawić. Przecież gdzie indziej na pewno
Można by z nutką tą bezsprzecznie rzewną
Połączyć znak ów wielkiej niepewności,
Jako że kropki w ogóle jawności
W wypowiedzeniach nie unaoczniają,
We trzy za sobą stojąc tylko dają
To, że naprawdę człowiek się nasili,
Myśląc, cóżeście tutaj nadrobili,
Te niby-punkty do wiersza stawiając”.
Więcem już gniewu zupełnie nie tając,
Zrobił, jak widać, na złość tej mądrali
I melanż rymów się doprawdy scalił
W poniekąd dziwne dyktando-wierszydło,
Co nieco jakby mydło i powidło,
A trochę jednak jak kicz częstochowski,
Który napisał był Andrzej Markowski.

Dyktando Mistrzów:

Przedjaskiniowy landszafcik

Kiedy szarogranatowy mrok z nagła się rozprószył, Ksymena z wolna otworzyła oczy. Musiała jednakże od razu je zmrużyć, gdyż poraził ją przenikliwie ostry niby-laserowy strumień światła. W okamgnieniu zrozumiała, że leży przed niemalże siedemsetmetrową jaskinią, do której, szwendając się wkoło wylotu, nierozsądnie wsunęła się była bez najniezbędniejszego zabezpieczenia.

Skonfundowana bezroztropnością swojego postępowania chciałaby doprawdy uciec jak najdalej, gdzieś do Shrekowego Zasiedmiogórogrodu i zaszyć się tam w najniedostępniejszych ostępach puszczy. Albo pogrążyć się w ponadkilometrowej głębi Morza Saragassowego, w bermudach lub nawet bez bermudów, byle tylko jak najdalej od tych superzatroskanych quasi-ochotników ratowników, drepczących w tę i we w tę po nieskoszonej bujnej trawie w oczekiwaniu na helikopter TOPR-u.

Wtem uświadomiła sobie, że wieloprzegródkowa torba-plecak, którą miała przerzuconą przez ramię, wonczas gdy zagłębiała się w megaprzepastną jaskinię, zsunęła się najwidoczniej w głąb, gdyż nie dostrzegała jej wokół siebie. A gdzie indziej nie mogła jej zostawić, bo skądinąd pamiętała, że gdzieniegdzie wyciągała z niej różne fatałaszki niezadługo przed tym, jak zeszła w otchłań jaskini. Byłażby to strata niepowetowana? Bo oprócz błahostek i fintifluszek, takich jak zalotka do podkręcania rzęs czy barbadoski zestaw mini do cellulitu, były tam ingrediencje do proliferacji komórek tkanki łącznej, zwłaszcza fibroblastów produkujących kolagen.

A taka strata skazywałaby Ksymenę na odejście w urodowy niebyt. Wtem kątem oka spostrzegła, że jakiś nieuważny toprowiec // TOPR-owiec wymachiwał jej nieomal straconą torbą tuż-tuż przed jej skołataną głową. Zrazu jęknęła więc z cicha, wskazując palcem na torbę, i natenczas ścichła, tracąc znowuż przytomność.

Najszybsze informacje z Radomia wprost na Twojego Facebooka:
KLIKNIJ I POLUB NAS TERAZ >>

Komentarze naszych czytelników

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu

Dodaj komentarz

Nie przegap

RADOM aktualna pogoda

Nasza strona wykorzystuje pliki cookies.

Strona używa cookies i podobnych technologii m.in. w celach: świadczenia usług oraz prowadzenia statystyk. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień Twojej przeglądarki oznacza, że będą one umieszczane w Twoim urządzeniu końcowym. Pamiętaj, że zawsze możesz zmienić te ustawienia.

Akceptuję, nie pokazuj więcej
Polityka prywatności Ochrona danych osobowych