Niekorzystne warunki atmosferyczne sprawiły, że przejechanie w niedzielę wieczorem ulicami Radomia było niemal niemożliwe. Lód na ulicach sprawił, że kierowcy samochodów osobowych próbowali ratować się poboczem lub chodnikiem.
O ile jednak ci mieli ciepło, mieszkańcy Radomia, którzy korzystali z komunikacji miejskiej mieli znacznie gorzej. Autobusy nie były w stanie podjechać nawet pod najmniejsze wzniesienia, dlatego zatrzymywały się na przystankach by nie utrudniać sytuacji, a mieszkańcy wysiadali i dalszą drogę pokonywali pieszo.
Jak relacjonuje pani Agata, która z mężem i dwójką małych dzieci czekała blisko dwie godziny na autobus, mimo że na tablicach pojawiały się informacje o kolejnych kursach – żaden nie nadjeżdżał.
- Ledwo żyjemy po tym przemarznięciu. Czekałam na „7” przed godziną 19 w stronę osiedla Południe. Niestety przez prawie 2 godziny nie pojawił się autobus. Zadzwoniliśmy do dyspozytora, który tłumaczył, że „on nic nie może” i że „autobusy utkwiły przed dworcem i czekają aż posypią – napisała nasza Czytelniczka. - Ciekawe, że autobusy Michalczewskiego bez problemu jeździły, choć nie w stronę Południa. Tylko jak zwykle MPK miało problemy. To skandal, że ludzie stali po 2 godziny na mrozie. Totalny bajzel i brak zainteresowania ludźmi marznącymi na mrozie po parę godzin żadnych informacji ktoś powinien odpowiedzieć za ten horror – dodaje oburzona pani Agata.
Więcej o sytuacji na drodze w niedzielę pisaliśmy tutaj.
Jak powiedział nam wczoraj przed 20 wiceprezydent Konrad Frysztak, cały sprzęt firm odpowiedzialnych za zimowe utrzymanie, w tym dziewięć pługopiaskarek został wysłany. Według zapewnień, jakie otrzymał, wyjechały one na ulice Radomia po godz. 17. Dodał, ze zgodnie z przepisami, w pierwszej kolejności sprzęt został skierowany na prowadzące przez miasto drogi krajowe i wojewódzkie. Następnie w kolejności są wiadukty, wzniesienia oraz ulice, po których kursuj autobusy komunikacji miejskiej.
Najszybsze informacje z Radomia wprost na Twojego Facebooka:
KLIKNIJ I POLUB NAS TERAZ >>