Robert Dębicki prowadził korespondencję z Miejskim Przedsiębiorstwem Komunikacji w Radomiu pod koniec października. Chciał skorzystać z możliwości umieszczenia reklamy ze swoim wizerunkiem w formie naklejki na autobusach MPK obok reklam z wizerunkiem obecnego prezydenta, walczącego o trzecią kadencję, Andrzeja Kosztowniaka. MPK odmówiło Dębickiemu.
- MPK uznało, że na autobusach nie mogą obok siebie wisieć dwaj kandydaci na prezydenta. Taka sytuacja godzi też w działalność marketingową przedsiębiorstwa. To faworyzowanie jednego kandydata. Nie zgadzam się z takim działaniem. Każdy powinien mieć równy dostęp do możliwości reklamowania swojej osoby podczas kampanii wyborczej - powiedział na konferencji prasowej Robert Dębicki, kandydat niezrzeszony popierany przez radomski KNP i RSO.
Robert Dębicki otrzymał od MPK alternatywną propozycję - zareklamowanie się po drugiej stronie autobusu.
- Nie zgodziłem się na takie rozwiązanie. To nierówne traktowanie kandydatów na prezydenta Radomia. My walczymy o to, by Radom był miastem równych szans - wyjaśnił Robert Dębicki.
Prezes MPK, Leszek Lach twierdzi, że pan Dębicki zaproponował, by nakleić swoją reklamę nad reklamą Andrzeja Kosztowniaka. A takich sposobów MPK nie stosuje.
- To, co mówi pan Dębicki, nie jest prawdą. Nie dyskryminujemy nikogo. Z korespondencji między nami a panem Dębicki wynika, że zaproponował on naklejenie swojej reklamy nad reklamą pana Kosztowniaka, a my tego nie preferujemy. Na żadnym autobusie tak nie ma. To nieczytelne, bałaganiarskie. Zaproponowaliśmy panu Dębickiemu drugą stronę autobusu, tam jest dużo miejsca, ale nie skorzystał z niej - wyjaśnia Leszek Lach.
Kandydat na prezydenta Radomia popierany przez KNP i RSO zapewnił, że finansuje swoją kampanię wyborczą z własnej kieszeni. Uważa, że kandydaci do Rady Miejskiej z PiS oraz Andrzej Kosztowniak przekroczyli pulę pieniędzy przeznaczonych na kampanię wyborczą.
- W Radomiu kandydaci na prezydenta mogą wydać ok. 127 tys. zł na kampanię. Rozumiem, że Andrzej Kosztowniak przekroczył tę kwotę, wydając ok. 140 tys. zł na biuletyn informacyjny. Na dodatek jeden bilbord wraz z naklejeniem kosztuje 2,5 tys. zł, a takich z wizerunkiem jednego z kandydatów jest chyba kilkadziesiąt. Przecież za przekroczenie limitu funduszy na kampanię trzeba zapłacić kary, a kto je zapłaci? Podatnik. Podobnie jest z pieniędzmi na kampanię kandydatów do Rady Miejskiej - każdy z nich ma ok. 1,8 tys. zł - mówił Robert Dębicki.
Chcesz szybciej dowiadywać się o nowych wydarzeniach i czytać najświeższe newsy? POLUB NAS NA FACEBOOKU. ZRÓB TO TERAZ >>