Spotkanie odbędzie się w piątek, 8 lutego 2013 r. o godz. 18.00 w sali audiowizualnej Działu Przyrody Muzeum im. Jacka Malczewskiego, ul. Rynek 11, 26-600 Radom.
W programie spotkania znalazły się m.in.:
- prelekcja: Zgniotek cynobrowy Cucujus cinnaberinus Scopoli, 1763 w Radomiu,
- prelekcja: Liczebność i rozmieszczeni dzierlatki w Radomiu w latach 2008-2012,
- dyskusja nt. aktualnej problematyki ochrony przyrody w mieście i regionie.
Obie prelekcje będą dotyczyć chronionych gatunków zwierząt występujących w Radomiu.
******
Zgniotek cynobrowy jest chrząszczem, reliktem lasów pierwotnych, jego występowanie w centrum naszego miasta było niespodziewanym odkryciem. Niestety mała radomska populacja przetrwała tylko niespełna rok. Drzewa, na których występował chrząszcz, zostały wycięte i wraz z nimi zniknął prawdziwy unikat. Populacja tych niewielkich owadów żyła w dolinie Mlecznej prawdopodobnie jeszcze przed osiedleniem się tu we wczesnym średniowieczu pierwszych radomian i mimo rewolucyjnych zmian w środowisku przetrwała kolejne stulecia by zniknąć właśnie wtedy, gdy powinny nadejść dla niej lepsze czasy, gdzie idee ochrony przyrody zostały rozpowszechnione i cywilizacja postawiła sobie jako jeden z celów koegzystencję ze światem przyrody.
Dzierlatka jest blisko spokrewnionym ze skowronkiem ptakiem przybyłym z południa Europy. To typowy mieszkaniec stepów, który znalazł w rolniczym krajobrazie naszego regionu dogodne miejsce do życia. Jednak w ostatnich dekadach z nie do końca rozpoznanych powodów zupełnie zniknął z wiejskiego krajobrazu. Ostatnia populacja przetrwała w naszym mieście, ale i tu jej dni wydają się być policzone. Tylko aktywna ochrona w okresie lęgowym może sprawić, że ten ptak nadal będzie cieszył nasze oczy i uszy.
Będziemy mówić o zupełnie dwóch różnych gatunkach, które łączy jedynie fakt, że występują na terenie naszego miasta. Chcielibyśmy, żeby w trakcie spotkania odbyła się dyskusja na temat obecności przyrody w miastach. Najczęściej jesteśmy przyzwyczajeni, że ma ona swoje miejsce w parkach narodowych, rezerwatach i może obszarach Natura 2000, a poza nimi władamy środowiskiem w sposób niepodzielny spychając świat przyrody na drugi plan. W dużych miastach ten proces osiąga największe natężenie. Tutaj występuje tylko wąska grupa organizmów, które nauczyły się żyć w sąsiedztwie człowieka.
Musimy odpowiedzieć sobie na pytanie czy godzimy się na taki stan rzeczy czy wolimy, żeby również pod naszymi domami występowały zwierzęta i rośliny obecnie rzadsze i nietypowe dla siedlisk antropogenicznych. Jeśli odpowiemy twierdząco, pojawia się następny problem, mianowicie jak duże "ustępstwa" wobec przyrody jesteśmy w stanie zaakceptować. A może niepodzielne rządy samochodów i betonu w miastach są słuszne właśnie z punktu widzenia ochrony przyrody, może nie oglądając się na dzierlatkę, zgniotka, jerzyki inne miejskie chronione gatunki, powinniśmy uczynić miasta miejscami maksymalnie wygodnymi by skupić tu jak najwięcej ludzi i w rezultacie pozwolić przyrodzie rozwijać się swobodnie poza nimi?