SprintAir - to grupa kapitałowa skupiająca trzy spółki: SprintAir SA, SprintAir Cargo Sp. z o. o., oraz SprintAir Aviation School Sp. z o. o. Firma nastawiona na zysk, nie zawracałaby sobie głowy tak hejtowanym Radomiem, gdyby nie widziała dużej szansy, by ten zysk osiągnąć. Będzie trzecim przewoźnikiem, który postanowił zarobić na lotach z Radomia. Wszystko wskazuje jednak na to, że traktuje to przedsięwzięcie w sposób dużo lepiej przemyślany niż Air Baltic i Czech Airlines, po których zostało już tylko nieciekawe wspomnienie.
Jak zapewnił Jarosław Chłopecki, dyrektor handlowy SprintAir, firma zdecydowała się na Radom po szczegółowych badaniach rynku, przeprowadzonych przez doświadczoną brytyjską firmą ASM (rozmowa z Jarosławem Chłopeckim tutaj). Badania te pokazały potencjał miasta i regionu, pozwalający planować opłacalny interes, także w oparciu o odpowiednie zapisy w umowie z lotniskiem, których ze względu na tajemnicę handlową nie ujawniono.
Radom tylko na dokładkę
Patrząc z perspektywy czasu zachowanie poprzednich przewoźników było zgoła inne. Przypominało raczej działanie na zasadzie „a nuż się uda”. Przewoźnicy mający tak szeroką flotę, jak narodowe linie Łotwy i Czech, szukając jej jak najpełniejszego wykorzystania liczyli, że bez większych inwestycji uprzedzą konkurencję i zajmą miejsce na nowym – być może opłacalnym – kierunku. Wypuścili "czujkę", a gdy wyniki okazały się dla nich niezbyt zadawalające, bez większego bólu dla finansów swych wielkich, państwowych firm - zrezygnowali.
Powszechnie uważa się, że Air Baltic wycofały się z Radomia, gdyż Ryga okazała się zbyt „egzotycznym” miejscem, nawet mimo ciekawej oferty jako hub lotniczy na kierunku skandynawskim. Myślę jednak, że decydujące było podejście Łotyszy. Szybko stracili zapał do Radomia po bardzo nieprzychylnych materiałach w mediach, w których liczono pojedynczych pasażerów lotów do Rygi. Woleli nie być kojarzeni z przedsięwzięciem mającym w cały kraju tak nieprzychylny odbiór. Nie twierdzę, że Ryga byłaby jakimś hitem, ale dawała ona np. bardzo dobre połączenie z Oslo, a przecież w Norwegii mamy już ponad 120 tys. rodaków. Błędem Air Balic okazało się także rozpoczęcie lotów bez wcześniejszego okresu promocji i sprzedaży biletów.
W przypadku Czech Arlines loty do Pragi (przez Ostrawę) z każdym tygodniem cieszyły większym powodzeniem. Dość powiedzieć, że na ostatnie loty z Radomia było tylu chętnych, że brakowało biletów. Wyszło na jaw, że Radom był dla Czech AirLInes tylko dodatkiem do Ostrawy (pasażerowie z Ostrawy wypierali tych z Radomia). Po wypromowaniu tego kierunku, Czesi bez żalu wycofali się z Radomia. To co zlekceważyli i z czego zrezygnowali spostrzegł SptrintAir, który postanowił latać z Radomia m.in. właśnie do stolicy Czech.
Tanio, kompleksowo, atrakcyjnie
Na pewno samolot Sabb 340, zabierający na pokład 33 pasażerów jest dużo lepiej dopasowany do zapotrzebowania kierunków krótkodystansowych z Radomia, niż dwa razy większe ATR-y i Bombardiery, wykorzystywane przez Czechów i Łotyszy. Mniejsze oznacza tańsze w użytkowaniu, ale też niższe ceny biletów – np. Sprinter oferuje podróż w jedną stronę do Pragi o 120 zł taniej niż Czech Airlines.
Ponadto SprintAir podszedł do radomskiego tematu kompleksowo - zaproponował aż cztery kierunki połączeń, każdy do miejsca wartego odwiedzenia z wielu względów. Berlin, Praga, Trójmiasto, Wrocław – dwie atrakcyjne stolice naszych sąsiadów i dwie dynamicznie rozwijające się polskie aglomeracje, z bardzo bogatą ofertą biznesowo-turystyczno-kulturalno-sportową. Jak mówi Dorota Sidorko, prezes Portu Lotniczego Radom - dobierając kierunki i planując rozkład lotów Berlin i Wrocław określono jako kierunki biznesowe, Gdańsk i Pragę jako turystyczne. W przypadku Wrocławia dochodzi jeszcze ruch studentów, których sporo z Radomia tam dojeżdża.
Przemyślana siatka połączeń
Na to, że SprintAir poważnie podchodzi do Radomia wskazuje też siatka połączeń jaką przygotował. Została ona tak skonstruowana, że niemal codziennie (poza sobotą) z naszego miasta odbędzie się co najmniej jeden lot (w piątek dwa). Dzięki temu przewoźnik oddeleguje na stałe do Sadkowa jednego ze swoich Saabów 340, który będzie tu bazował, co także jest czystą oszczędnością.
Dzięki temu jeszcze jedna rzecz różni SprintAir od poprzednich „radomskich” przewoźników. Maszyny Air Baltiic i Czech Air przylatywały do Radomia ze swych rodzimy portów i wracały. W przypadku polskiego przewoźnika tzw. rotacja będzie odwrotna. Jego Saab 340 będzie startować z Radomia do czterech portów i następnie wracać do naszego miasta. Godziny odlotów dopasowano do charakteru lotów, odpowiednio dla celów turystycznych i biznesowych.
Co istotne, z żadnego portu lotniczego, które obecnie odwiedzają samoloty SprintAir, nie odlatują one aż w czterech kierunkach i nie wykonują aż tylu rotacji (siedmiu). To wszystko pokazuje, jak ważnym dla polskiego przewoźnika stał się pasażerski port w Radomiu.
Wszystkie cztery lokalizacje mają jeszcze jedną zaletę – są położone, jak na odległości lotnicze, bardzo blisko naszego miasta. Jest więc atrakcyjnie i blisko, czyli tanio. I dla przewoźnika, i – jak widać po zaproponowanych cenach – dla pasażerów. Jednak pamiętajmy, że SprintAir będzie musiał zachować balans między atrakcyjnością ceny, a odpowiednim poziomem rentowności.
Teraz czas na Londyn i… naszych radnych
Oczywiście to pasażerowie w ogólnym rozrachunku zdecydują, czy cztery kierunki się utrzymają. Czy zostaną może trzy, dwa, jeden, albo… lepiej nie będę zapeszał. Na pewno jednak mając jednocześnie cztery takie destynacje, Port Lotniczy Radom zyskuje mocny argument w negocjacjach z innym liniami lotniczymi. Jak mówi prezes Sidorko rozmowy te trwają i jest szansa, że niebawem, jeszcze przed sezonem letnim będzie mogła ogłosić podpisanie kolejnej umowy.
Pierwsze pytanie jakie padło podczas konferencji, na której ogłoszono współpracę z SprinAir dotyczyło połączenia Radomia z Londynem. I nic dziwnego, bo gdyby do Berlina, Pragi, Gdańska i Wrocławia dodać loty na Wyspy Brytyjskie, a w sezonie letnim na południe Europy, mielibyśmy zupełnie inny niż obecnie, optymistyczny obraz naszego lotniska. I to jak na razie bez ani jednej złotówki wydanej ze skarbu państwa czy funduszy europejskich, o czym media ogólnopolskie i hejterzy tak skwapliwie zapominają. Byłby to niewątpliwie sukces wizerunkowy nas radomian, ale niestety na razie tylko taki.
SprintAir będzie na razie jedyną linią obsługującą loty z Radomia. Póki nie będzie ich więcej, do finansowego sukcesu, lub po prostu do wyjścia na swoje będzie jeszcze daleko. Na pewno jednak z taką siatką lotów decyzja o utrzymywaniu lotniska będzie miała by sens. Łatwiej też będzie myśleć o jego rozbudowie (przedłużenie pasa, płyta postojowa, hangary, wieża kontroli) i takim rozwoju połączeń, by w przyszłości do niego nie dokładać, aż w takim stopniu jak to się dzieje obecnie.
O tym głównie w poniedziałek, podczas poświęconemu lotnisku punktowi obrad Rady Miejskiej, dyskutować będą nasi radni. Z Sadkowa powiało optymizmem. Oby udzielił się on także naszym samorządowcom, choćby na tyle, by dyskusja była merytoryczna, a nie polityczna.
Najszybsze informacje z Radomia wprost na Twojego Facebooka:
KLIKNIJ I POLUB NAS TERAZ >>