Relację z premiery, wraz z wypowiedziami reżysera i aktorów, Joanny Kulig i Sebastiana Fabijańskiego przedstawiliśmy - tutaj. Po premierze, podczas spotkania z widzami, Patryk Vega opowiadał m.in. o swoich związkach z Radomiem. - Moja żona pochodzi z Radomia, mam tutaj rodzinę, przyjaciół, także w policji. W związku z tym - Radom jest bliski mojemu sercu i myślę, że w jakiejś części będzie obecny w każdym moim filmie - mówił reżyser. My też zadaliśmy mu kilka pytań.
Czy gangster „Cukier”, główna postać filmu, to też Pana kolega?
Patryk Vega: Znamy się, ale to nie jest tak, że umawiamy się na obiady. Natomiast robiąc dokumentację do filmu, nie mogę ludzi oceniać. Kiedy próbuję od niego uzyskać informację, nie mogę rozmawiać z punktu widzenia sędziego, czy oskarżyciela. Staram się wysłuchać historii człowieka, nie oceniając tego co robi, przynajmniej przy nim. Nie mogę pokazać, że to co on robi - mnie w jakiś sposób szokuje, czy że negatywnie to oceniam. To automatycznie kogoś takiego by zamknęło i spowodowałoby, że nie chciałby dalej gadać. Więc jest to rodzaj jakiejś gry.
Na pewno jest tak, że mam ponadprzeciętnie rozwiniętą empatię i myślę, że wyczuwam ludzi. Jestem dobrym słuchaczem i ludzie się chętnie przy mnie otwierają. To jest coś, co mam dane od Pan Boga. Wielu ludzi się zastanawia, w jaki sposób udaje mi się rozmawiać i z policjantami, i z przestępcami. Po prostu jako dokumentalista mam taką dewizę, że nigdy nikogo nie sprzedaję - nie rozmawiam z przestępcami o policji i z policjantami o przestępcach.
Nie jestem dziennikarzem śledczym, a tylko gościem, który się porusza w sferze fikcji. Więc nie posługuję się nazwiskami, datami, bo mnie to nie interesuje. Mnie interesuje pewna prawda emocjonalna, psychologiczna i to staram się od tych ludzi wyciągać - nie szczegóły dotyczące przestępstw, tylko coś co oddaje prawdę o nich.
Oczywiście największa jest trudność w dotarciu do przestępcy i to przestępcy czynnego, który nie opowiada o przestępstwach sprzed 25 lat, tylko o czymś co się dzieje tu i teraz. Przestępcy są z reguły pozamykanymi ludźmi, niełatwo się otwierają. To problem dotrzeć do kogoś, kto jest inteligentny i jeszcze ciekawie opowiada.
Historia bohaterów „Cukra” i „Drabiny” (gangster i jego partnerka) jest wzięta jeden do jednego z życia. Sceny z wężem, czy z papugą pod celą - są prawdziwe. Mam poczucie, że dość wiernie oddałem rzeczywistość. Pierwowzór tegoż „Cukra” - po zobaczeniu filmu - powiedział: „chyba ci za dużo opowiedziałem”.
Mamy w tytule „Niebezpieczne kobiety”, a głównym bohaterem jest jednak mężczyzna.
No… tak. Mam jednak poczucie, że w swej masie ten męski świat jest opowiedziany przez optykę kobiet. To, że te kobiety są rzeczywiście silne, zjednoczone, samowystarczalne, zdeterminowane - oddaje w jakimś sensie ducha czasu.
Myślę, że nawet nie było precedensu w literaturze światowej, by pokazać męski świat policji przez tego typu bohaterki. Z reguły jeśli kobieta była policjantką, to albo była jakoś przetrącona przez los, czy już na skraju depresji. W ten sposób uwiarygodniano, że ona może się zajmować tego typu sprawami.
Pamiętam zaskoczenie moich współpracowników, gdy do biura zaczęły przychodzić 100-procentowo atrakcyjne, czasami delikatne dziewczyny. Nikt nie był w stanie uwierzyć, że one potrafią wywieźć faceta do lasu i go zdemolować. Za sprawą setek godzin spędzonych na wywiadach z nimi, powstały skomplikowane emocjonalnie, wielowymiarowe postaci kobiet.
Unikalne jest też to, że wszystkie aktorki mogły się spotkać z tymi policjantkami, których role odgrywały. To dało już super efekt przy „Nowych Porządkach”, gdy Maję Ostaszewską zetknąłem z Olką i ona tak naprawdę nauczyła się mówić, chodzić, nawet myśleć jak ta dziewczyna. Po prostu stworzyła tę postać od zera.
Tym razem dodatkowo, dzięki uprzejmości policji, aktorki mogły wziąć udział w autentycznych akcjach policyjnych. Wiadomo, jeśli ktoś jednej nocy zetknie się z samobójstwem, rozbojem, ultra patologią - to dostarczy sobie takiej ilości emocji, której ja nie jestem w stanie przekazać podczas rozmowy aktor – reżyser.
Również Alicja Bachleda-Curuś spotkała się z tą dziewczyną zza ciemnej strony barykady. To też dało świetny efekt. Dzięki temu wszystkiemu powstał film, o którym moja żona mówi, że jest pierwszym moim w życiu - filmem interesującym dla kobiet. Więc jednak mam poczucie, że kobiety w tym filmie rządzą.
Dobrym tłem dla akcji są wybrane do filmu plany. Gdzie odbywały się zdjęcia?
Jeśli chodzi o lokacje, to gros filmu zrealizowaliśmy w Pruszkowie. Wiedziałem, że Warszawa się do tego nie nadaje, bo prawie wszystkie filmy się tam kręci. I to już jest nudne, bo te obiekty się powtarzają, przeplatają w wielu produkcjach.
Ale z uwagi na wygodę, logistykę - szukałem miasta blisko Warszawy, ale z kompletnie inną architekturą. Wybraliśmy Pruszków i to był super wybór, bo pokazaliśmy, że jest inna Polska, a nie tylko ta stolica wypełniona drapaczami chmur.
Jakieś zdjęcia były realizowane w Radomiu?
Poza przebitkami, pokazującymi miejscową komendę - nie realizowaliśmy zdjęć w Radomiu, natomiast ogromne rzesze policjantów z Radomia zagościły na naszym planie, grało epizody. Także autentyczni instruktorzy, którzy odwzorowywali nam wszystko co związane z rekrutacją do policji - byli z Radomia. Policjanci grali w filmie za zgodą komendanta głównego i dzięki nim udało się jak najpełniej oddać realizm.
Najszybsze informacje z Radomia wprost na Twojego Facebooka:
KLIKNIJ I POLUB NAS TERAZ >>