PSP 2 mieści się przy ul. Batalionów Chłopskich. Kto nie ma butów na zmianę może w automacie kupić ochraniacze za 1 zł. Takie zasady panują w szkole od 6 listopada. - Panie pracujące w zawodzie woźnej i sprzątaczek najwyraźniej uznały iż mają za dużo pracy. Praca jest zbyt męcząca, uciążliwa, powoduje dolegliwości kręgosłupa, siadają kolana. Wymyślono jak im pomóc – twierdzi jeden z rodziców.
Rodzice złoszczą się, że muszą kupować ochraniacze. - Nawet nie na wszystkich oddziałach szpitalnych są one wymagane! Niedługo może za toaletę dzieciaki będą jeszcze płacić?! - irytuje się jeden z nich.
Zarządzenie w sprawie ochraniaczy wydał dyrektor placówki. - To rodzice najmłodszych uczniów skarżyli się, że gdy odprowadzają rano dzieci do klas, widzą, że jest za dużo piachu. Rodzic chce zobaczyć, gdzie i jak usiadło dziecko, dlatego wchodzą między ławki, czasem do klas wjeżdżają z wózkami. Każdego dnia po zajęciach jest sprzątane, ale rano rodzice nanoszą piach – tłumaczy Marek Sternalski, dyrektor PSP 2.
Dyrektor dodaje, że zbliża się okres pluchy i błota, a wówczas jeszcze trudniej będzie zapanować nad panoszącym się brudem. - To są względy higieny i dbałości o czystość w klasach – wyjaśnia.
Nauczyciele jednak obuwia nie zmieniają. - Rodziców odprowadzających dzieci jest znacznie więcej niż pedagogów w naszej szkole. Poza tym nauczycieli mogę upomnieć, by wycierali buty po wejściu do szkoły, a wielu rodziców tego nie robi – kwituje dyrektor.
Jak relacjonuje nam rodzic dziecka z PSP 2, jedna z matek, butów na zmianę ani ochraniaczy nie założyła, ale postanowiła odprowadziła dziecko do Sali. - „Co mi tu będziesz zdzi…o w butach chodzić!” usłyszała od jednej z woźnych. Koniec końców kobieta na boso odprowadziła dziecko do klasy – relacjonuje nasz rozmówca.
- O tej sytuacji nie słyszałem, dowiaduję się teraz. Ale we wrześniu zgłaszali mi, że jedna z woźnych zwraca się do nich w niekulturalny sposób. Przeprowadziłem z nią rozmowę i od tamtej pory nie mam sygnałów o podobnych zdarzeniach – powiedział nam dyrektor Sternalski.
Decyzji dyrektora szkoły zupełnie nie rozumie Dorota Sokołowska, dyrektor radomskiej delegatury Mazowieckiego Kuratorium Oświaty. Jak mówi, rodzice już zgłaszali jej tę sprawę, ale w kwestii higieny szkoła ma prawo wprowadzać wewnętrzne regulacje.
- Od strony prawnej dziecko po przekroczeniu progu jest pod opieką szkoły. Ale nie o prawo tu chodzi - twierdzi dyrektor Sokołowska i kontynuuje: - Tyle mówi się, że szkoła i rodzice są dla siebie partnerami. Sugestia by rodzice nie odprowadzali dzieci do klas jest dla mnie zupełnie niezrozumiała. To samo dotyczy kupowania ochraniaczy. Przecież panie, które tam sprzątają, zostały zatrudnione w określonym celu. Przyznam szczerze, że nie rozumiem postanowienia dyrektora. To żenujące – kończy Dorota Sokołowska
Rodzice z PSP 2 skarzą się nie tylko na sprawę „ochraniaczy”. - Co semestr płacimy po 2 złote na papier toaletowy i mydło. Mydła ani papieru jednak w toaletach nie widać, a same toalety są brudne. Przecież tam powinno być sprzątane po każdej przerwie – twierdzą.
Dyrektor Sternalski potwierdza, że rodzice ponoszą taką opłatę, ale nie pokrywa to potrzeb szkoły. - Co rano uzupełniane są mydło i papier. Ale wystarczy jedna przerwa, a mydło jest wylane, a papier porozrzucany. Dzieci nie mają poszanowania – skarży się z kolei dyrektor.
Pieniądze na środki czystości zbiera Rada Rodziców, bo szkoła nie ma prawa prowadzić zbiórek na środki czystości, na które szkoły dostają fundusze z budżetu miasta. Wpłaty na Radę Rodziców są dobrowolne. – Czyli rodzice mogą ale nie muszą ich wpłacać – wyjaśnia dyrektor Sokołowska.
Najszybsze informacje z Radomia wprost na Twojego Facebooka:
KLIKNIJ I POLUB NAS TERAZ >>