Niedziela 22 września
Maurycego, Tomasza, Joachima
RADOM aktualna pogoda

Apel Nowoczesnej do radomskiego PiS: Wywalczcie jakąś dotację u prezesa Kaczyńskiego

mawi 2017-02-07 19:27:00

100-150 tys. zł potrzeba zainwestować w każdą szkołę, której dotkną zmiany związane z wprowadzeniem reformy oświaty - szacuje radomska Nowoczesna. - Apelujemy do radomskich parlamentarzystów PiS, żeby pokazali jakimi lobbystami są dla naszego miasta i jego mieszkańców, i wywalczyli jakąś specjalną dotację od ministerstwa, może u samego prezesa Kaczyńskiego, która wsparłaby samorząd - stwierdziła Katarzyna Kalinowska, przewodnicząca Nowoczesnej w Radomiu. 

Ewa Zarychta, Katarzyna Kalinowska, Tomasz Trela

Podczas wtorkowej konferencji prasowej działacze Nowoczesnej w Radomiu poddali krytyce reformę oświaty. - Nie było konsultacji, które w kampanii PiS obiecywało. Reforma została przepchnięta kolanem, przy sprzeciwie środowisk nauczycielskich, rodziców, uczniów. Podstawy programowe spotkały się z ostrą krytyką wielu uznanych autorytetów – wyliczała Katarzyna Kalinowska. 

Jak powiedziała, najbardziej jako matkę dwóch córek zmartwiło ją, „że w całej tej dyskusji dotyczącej ustawy edukacyjnej nikt zadał pytania, czego powinniśmy uczyć nasze dzieci w szkołach, żeby potem odnalazły się w życiu i na rynku pracy”. - Osią sporu była sprawa likwidacji gimnazjów. Zupełnie nie zajęto się treściami programowymi, tym jakie kompetencje powinny posiać nasze dzieci, żeby poradzić sobie w bardzo zmieniającym się otoczeniu społeczno-gospodarczym - mówiła przewodnicząca.

"To będzie dramat"

Katarzynę Kalinowską wsparli działacze Nowoczesnej, którzy brali udział w pracach nad tworzeniem nowej sieci szkół. - Wynik tych debat jest jednoznaczny - nie da się wprowadzić tej reformy w życie bez strat i ofiar. Wyliczono, że bardzo wielu nauczycieli straci pracę. To będzie dramat, dla tych rodzin, zwłaszcza tych, w których obydwoje małżonków jest nauczycielami i wychowują dzieci. Wzywamy wszystkie środowiska, aby włączyły się aktywnie w podpisywanie wniosku o przeprowadzenie referendum i zminimalizowanie tych wszystkich strat, które poniesiemy w związku z tą bezsensownie i na siłę przeprowadzaną reformą - powiedziała Ewa Zarychta.

Tomasz Trela, dyrektor Publicznego Gimnazjum nr 1 w Kozienicach stwierdził, że „wbrew zapewnieniom minister Zalewskiej, nauczyciele stracą pracę”. - Poprzez cofnięcie obowiązku szkolnego sześciolatków z systemu szkolnego, uciekł jeden rocznik, poprzez wydłużenie szkoły średniej ucieknie następny. Nauczyciele nie mają gdzie znaleźć pracy - stwierdził.

O pomyśle minister Zalewskiej proponującej nauczycielom przebranżowienie, działacz Nowoczesnej mówił z ironią: - To ciekawy pomysł dla nauczyciela z 30-letnim stażem, z najwyższym stopniem awansu zawodowego, wybitnego specjalisty w zakresie nauk przyrodniczych, któremu proponuje się przebranżowienie w kierunku nauczania wczesnoszkolnego. Proponowane ramowe plany nauczania nie gwarantują, że znajdą się godziny na zatrudnienie tych nauczycieli. Hołubiona jest tylko historia. Wiadomo, PiS lubi historię tylko pisaną po swojemu. 

Gdzie podwyżki? 

Podczas konferencji przypomniano, że pensja nauczyciela stażysty, magistra zaraz po studiach wynosi 2200 zł brutto. - Nie wiem jak może to zachęcić do tego zawodu, świetnie wykształconego, młodego człowieka. Jak wprowadzano reformę w 1999 roku, byłem młodym nauczycielem szkoły średniej. Podwyższono nam pensje o 40%. To była skuteczna motywacja - stwierdził Tomasz Trela i dodał: - Przez lata ten zawód był traktowany, może nie jako najlepiej płatny, ale cieszący się dużym zaufaniem społecznym, stabilny, przewidywalny. W tej chwili ani nie jest dobrze płatny, ani stabilny, ani przewidywalny. 

Ewa Zarychta zauważyła, że teraz protesty dotyczą likwidacji gimnazjów i uchronienia miejsc pracy i zapowiedziała: - Druga fala niezadowolenia przyjdzie, gdy reforma będzie już wdrożona, a rodzice i środowiska nauczycielskie przyjrzą się temu, czego nasze dzieci będą się uczyć.

Katarzyna Kalinowska stwierdziła, że „winą za to, że likwidowane są szkoły, że nauczyciele tracą pracę, że żyjemy pod wielkim znakiem zapytania - należy obarczyć PiS”. - Apelujemy do radomskich parlamentarzystów PiS, aby zaprezentowali swoją siłę polityczną, żeby pokazali jakimi lobbystami są dla naszego miasta i jego mieszkańców, i wywalczyli jakąś specjalną dotację od ministerstwa, może u samego prezesa Kaczyńskiego, która wsparła by samorząd, tak by koszty związane z wprowadzaniem reformy edukacyjnej były mniejsze – mówiła przewodnicząca radomskiej Nowoczesnej.

Czy reformę da się cofnąć?

Dziennikarze pytali, czy jeśli Nowoczesna rządziła lub współrządziłaby w przyszłości w kraju, cofnie reformę oświaty?

Katarzyna Kalinowska odpowiedziała: - Edukacja potrzebuje ewolucji, a nie rewolucji. Tak naprawdę jest pytanie, jak długo będzie rządzić PiS, jak daleko te zmiany zajdą oraz na ile realne, sensowne i najmniej kosztowne byłoby ich odwrócenie. System, który proponuje dziś PiS, czyli powrót do 8-letniej szkoły podstawowej nigdzie w Europie nie obowiązuje. To system typowy dla PRL-u, dla ustroju socjalistycznego. PiS na sztandarach niesie hasła antysocjalistyczne, antykomunistyczne, a rządząc postępuje dokładnie w ich kierunku. I w zakresie gospodarki i teraz w przypadku systemu oświaty. Trzeba spojrzeć na podmioty systemu, czyli głównie uczniów, na koszty i korzyści, które będą wynikały z cofnięcia do stanu obecnego, albo z modyfikacji tego co PiS zrealizuje.

Tomasz Trela powiedział: - Jak wiadomo, będziemy mieli etap przejściowy do 2019 roku, a tak naprawdę do 2023. Gdyby nowy system 8+4 wszedłby całkowicie w życie, cofnięcie się do systemu 6+3+3 będzie bardzo, bardzo trudne, bo to jest serwowanie uczniom, rodzicom, nauczycielom, samorządom nowej rewolucji. Łatwiej byłoby przejść na proponowany wcześniej system 4+4+4, ale tylko organizacyjnie, bo zostaną zmienione podstawy programowe, które są najważniejsze. Naszym zdaniem będą one destrukcyjne i zrobią największe spustoszenie. 

Drogie zmiany

Dyrektor gimnazjum Nr 1 w Kozienicach przywołał też koszty zmian. - Jesteśmy w trakcie liczenia kosztów przekształcenia szkół, nie tylko tych osobowych, ale też technicznych. Każda placówka jest inna, ale to są koszty rzędu 100-150 tys. zł na szkołę. To dotyczy np. przerabiania w obecnych gimnazjach lekcyjnych sal przedmiotowych na sale do nauczania klas I-III, dostosowania sanitariatów, zakupu pomocy naukowych, zupełnie innych przyborów niż stosowane obecnie - wyliczał Tomasz Trela.

Ewa Zarychta wskazała na jeszcze inny aspekt: - W gimnazjach przekształcanych w szkoły podstawowe, są nauczyciele poszczególnych przedmiotów, ale nie ma nauczycieli nauczania początkowego. W takich gimnazjach powstaną dopiero klasy od czwartej. Ale i to jest niepewne. Z przeprowadzanych w Radomiu ankiet wynika bowiem, że 91 procent rodziców uczniów obecnych klas trzecich nie pośle dzieci do innych szkół, niż chodzą teraz, nawet gdy będą bliżej miejsca zamieszkania. Te gimnazja przekształcone w podstawówki mogą się nie obronić, bo nie będą miały uczniów.

Najszybsze informacje z Radomia wprost na Twojego Facebooka:
KLIKNIJ I POLUB NAS TERAZ >>

Komentarze naszych czytelników

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu

Dodaj komentarz

Nie przegap

RADOM aktualna pogoda

Nasza strona wykorzystuje pliki cookies.

Strona używa cookies i podobnych technologii m.in. w celach: świadczenia usług oraz prowadzenia statystyk. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień Twojej przeglądarki oznacza, że będą one umieszczane w Twoim urządzeniu końcowym. Pamiętaj, że zawsze możesz zmienić te ustawienia.

Akceptuję, nie pokazuj więcej
Polityka prywatności Ochrona danych osobowych