Marek Wiatrak: Z czego jest Pan naprawdę dumny po tych ośmiu latach rządzenia Radomiem?
Andrzej Kosztowniak: Myślę, że jest kilka obszarów. Nie da się wskazać jednego takiego…
Ale poproszę tylko jeden, który od razu przychodzi Panu na myśl.
Przede wszystkim otwartość mieszkańców. Udało nam się tchnąć ducha, który powoduje, że ludzie coraz częściej, coraz mocniej zabierają głos na temat własnego miasta.
Pamiętam osiem lat temu, kiedy przychodziłem do urzędu, jako radomianin postrzegałem Radom jako grupę ludzi podchodzących do siebie jedynie krytycznie. Dzisiaj potrafimy się pochwalić się, ale co najistotniejsze - zaczynamy dyskutować, zaczynamy współdecydować.
Myślę tutaj o organizacjach społecznych. Osiem lat przyniosło olbrzymie otwarcie w sferze mentalnej radomian. To był mój zasadniczy cel, jaki chciałem osiągnąć obok celów stricte gospodarczych, infrastrukturalnych. Bo miasto składa się przede wszystkim z ludzi. I cieszę się z tego, co się stało w ciągu tych ostatnich ośmiu lat.
Staliśmy się otwarci, chcemy się wypowiadać o sprawach Radomia. Pewnie te zmiany cywilizacyjne zachodzą nie tylko u nas, ale to dla mnie jest szalenie ważne, że Radom i radomianie zmienili się bardzo mocno wewnętrznie, mentalnie.
Pracując przez lata w Warszawie zauważałem tę różnicę. Radomianie potrafią źle mówić o swoim mieście, nie zachwalają go, narzekają. Warszawiacy mogą między sobą ponarzekać, że metro za wolno się buduje, że rozkopane ulice, że zakorkowane, ale w obecności mieszkańców innych miast złego słowa na stolicę nie powiedzą, zawsze będą jej bronić i chwalić.
Do tego powinniśmy dążyć, to rola każdego, od Kowalskiego, czy Nowaka, po prezydenta miasta, posła, senatora, dziennikarza. Bo to miasto jest tworzone przez ludzi. A wszystko co się dzieje w sferze zewnętrznej, infrastrukturalnej – to ma służyć człowiekowi. I myślę, że ta mentalność się zmienia. I to jest chyba największy dorobek tych ostatnich lat ale, i żeby była jasność, to dorobek nie tylko władz miasta. Na to nałożyło się kilka czynników, w których także ja, jako prezydent miasta, umiejętnie się znajdowałem.
Organizacje pozarządowe - pamiętam, gdy zaczynaliśmy współpracę z niektórymi, to się w ogóle ludzie zastanawiali, czy je tworzyć, czy to ma sens. A dziś liczba osób, która w nich działa, jest zaangażowana i wypowiada się na temat naszego miasta, jest wielka. Budżet obywatelski jest owocem tej szerokiej, ośmioletniej współpracy.
To może głupio zabrzmi, ale my się coraz bardziej angażujemy w siebie samego. Inwestujemy w siebie. To jest chyba największa wartość w sferze niematerialnej. Dostrzegamy problemy, ale potrafimy też je rozwiązać, potrafimy się tym pochwalić, bronić tego. To jest wielka wartość. Bo jesteśmy tak samo wartościowi, jak ci co mieszkają w Poznaniu, Gdańsku, Warszawie, czy Krakowie. Musimy umieć to pokazać i skutecznie tego bronić.
To jest pewien cel: cały czas musimy bardzo mocno pracować nad podniesieniem własnej wartości i samooceny. Nie jesteśmy ani lepsi, ani gorsi od innych.
Zaczynamy coraz mocniej mówić, że jesteśmy ludźmi z Radomia i jesteśmy z tego dumni. I świetnie, bo tę stygmatyzację Radomia, która występowała przez wiele lat, powinniśmy ściągnąć przede wszystkim z nas samych.
Te osiem lat, to jak ważny czas dla Radomia?
Te osiem lat nie zostało w żaden sposób zmarnowanych. To było osiem lat bardzo ciężkiej pracy w każdym z obszarów funkcjonowania miasta, począwszy od edukacji, służby zdrowia infrastruktury technicznej - tutaj nie myślę tylko o drogach , ale także o całym systemie zagospodarowania wody i odpadów. My często o tym zapominamy, a z pozycji prezydenta miasta to jest szalenie ważne, by o tym pamiętać. Są to rzeczy podstawowe. Każdemu się wydaje, że muszą być, ale to jest ciągła walka, by ten system dobrze funkcjonował.
Sprawę zaopatrzenia miasta w wodę mamy załatwioną na najbliższe dziesiątki lat. Bardzo duże zmiany zaszły w sferze ciepłownictwa i zagospodarowania odpadów. To są zmiany systemowe. To jest zasługa ludzi, dziesiątek osób, które razem za mną tworzyły zespół, a którzy bardzo często nie są publicznie znani.
Wielką sprawą było też stworzenie zespołu ludzi, którzy bardzo chcieli i zaangażowali się z taką pozytywną emocją. Ja zawsze mówię: oby ci się chciało chcieć. To jest podstawowa kompetencja do pracy ze mną. Udało się stworzyć taki zespół ludzi.
Wśród osiągnięć można wymieniać drogi, szkolnictwo, ale przede wszystkim lotnisko. Ono jest projektem, którego w moim przekonaniu już nie możemy zatrzymać. To jest dziś najważniejszy projekt, który zależy wprost od miasta.
To lotnisko będzie budowane przez dziesiątki lat, ale mam nadzieję, że wiosną przyszłego roku zacznie się normalne latanie. Jest informacja, że radiolatarnia DVOR już działa (to jest ciekawa rzecz, że dopiero kilka dni po wyborach, miało być dużo wcześniej).
Ale nie wchodząc już w to, czy to była polityka, czy czyjeś zaniedbanie: lotnisko to jest ten projekt, który daje nam szanse w perspektywie kilkunastu, kilkudziesięciu lat zarabiać pieniądze i tworzyć dodaną wartość rynkową, wartość gospodarczą i społeczną.
To jest projekt, które generuje dziś wydatki, ale w przyszłości może przynosić zysk. Według mnie jest to projekt najważniejszy dla Radomia na najbliższe pokolenie. To nie jest projekt prezydenta Kosztowniaka, czy Witkowskiego. To jest projekt najważniejszy na całe pokolenie, które musi czuć odpowiedzialność za ten punkt rozwoju miasta.
Było o tym z czego Pan jest dumny. A czego Pan się wstydzi?
Dzisiejszy świat opiera się na takich ludziach, którzy raczej nie próbują się sami linczować publicznie.
Wiem, że to nie jest łatwe, ale nie było idealnie, każdy popełnia błędy.
Tak, każdy popełnia błędy. Ja myślę, że moim problemem było to że nie potrafiłem skutecznie nawiązać bliższej relacji z naszymi oponentami politycznymi, zwłaszcza na poziomie parlamentarnym i sejmikowym. Jeżeli mówimy realnie o możliwości pomocy naszemu miastu, to ta pomoc bez wątpienia jest w parlamencie i sejmiku, i ona nie była skutecznie dla Radomia przyznana.
Ścierały się ze sobą dwa bloki polityczne. Wielokrotnie próbowałem tę współpracę nawiązywać, ale trzeba mówić dziś o efekcie. A ten z pewnością mógłby być lepszy. Ale to nie jest skutek tylko i wyłącznie mojej złej pracy. To jest tak naprawdę wytyk także do tych, z którymi mogłem, czy mogliśmy zrobić więcej.
Ważne jest także by dokonywać mojej oceny przez pryzmat sytuacji, w jakiej znajdowałem się przez osiem lat. Ja zarządzałem miastem w skrajnie nieprzychylnym otoczeniu zewnętrznym. Przez dwie kadencje zarówno w sejmiku województwa jak i w administracji rządowej byli ludzie, którzy byli nieprzychylni.
Zawsze był Pan petentem?
A może nie powinniśmy rozpatrywać tego w kategorii, kto jest w opozycji do kogoś. Chcąc pracować na rzecz miasta powinniśmy pamiętać o tym, że bez względu na to z jakiej partii jesteśmy powinniśmy umieć znaleźć porozumienie. I to się w wielu miastach udawało, w Radomiu nie.
Dzisiaj sytuacja jest skrajnie inna, bo prezydent miasta ma wszystkie drzwi otwarte. Ja nie potrafiłem wielu działaczy PO przekonać do większego zaangażowania w Radom i do pewnej zmiany polityki w zakresie zarządzania państwem w odniesieniu do średnich miast.
W moim głębokim przekonaniu polityka, która jest dziś realizowana na poziomie państwa jest błędna w odniesieniu do takich miast jak Radom. Zapomniano ewidentnie o średnich miastach. I to jest rzecz, z którą nie potrafiłem się przebić. Chciałbym, by pani premier Ewa Kopacz umiała to odwrócić.
Jak się Pan odnajduje w nowej rzeczywistości – pierwszy tydzień poza urzędem?
Jestem radnym Rady Miejskiej, rozpoczynam w najbliższym czasie współprace z Senatem RP. Będę służył swoim doświadczeniem jako samorządowiec. Cieszę się, że jest grupa ludzi, która docenia moje doświadczenie dwóch kadencji i to, że byłem prezydentem dużego miasta polskiego. Pamiętajmy że samorząd musi coraz bardziej zbliżać się do Parlamentu. Niestety obecnie dochodzi do oderwania parlamentu od samorządu, ze szkodą dla samorządu i w ogóle dla państwa.
Praca w Warszawie, nie w Radomiu? Mówił Pan zawsze, że chciałby pracować dla Radomia…
Bez względu, na to czy to będzie praca w Radzie Miejskiej, czy działalność społeczna, czy praca w jakiejkolwiek instytucji, jak właśnie w Senacie – ja nie odejdę i nie chcę odchodzić od samorządu.
To było najwspanialsze osiem lat mojego życia i w sensie zawodowym i rozwoju. Ta praca była dla mnie pasją. Ktoś może tego nie rozumieć, ale dla mnie to bez wątpienia była wielka przyjemność. Potrzeba dzisiaj pracy na rzecz miasta. Mogę to robić także pomagając i doradzając innym.
Przyznaję, że w Radomiu nie dostałem żadnej propozycji od sfery samorządowej. Takie propozycje padały przed wyborami, ale nie powiem żebym teraz jakoś czekał na nie.
Wielokrotnie słyszałem, że doświadczenie takiego człowieka jak prezydent miasta, powinno być wykorzystane. Jeżeli dostanę zaproszenie od członków PO to je rozważę, ale nie będzie tak żebym czekał.
Muszę się też jakoś wewnętrznie pozbierać. Muszę się porozliczać. Nie kryję też, że chciałbym przez jakieś dwa, czy trzy tygodnie najzwyczajniej w świecie odpocząć.
Kampania dała popalić?
To nie jest tylko kwestia kampanii. Odchodząc z pracy, zdałem sobie sprawę, że praktycznie wcale nie wykorzystywałem urlopu. Brałem co roku tylko 5, czy 6 dni wolnego. Pracowałem przez 7 dni w tygodniu, bo taka jest praca prezydenta. Muszę więc pomyśleć o swoim zdrowiu i regeneracji.
Czego życzy Pan nowemu prezydentowi?
Powiedziałem wprowadzając i witając nowego prezydenta w gabinecie, aby to mnóstwo pracy i nauki, które go czeka było z jednej strony trudne, bo trud wzmacnia człowieka, ale dawało też mnóstwo radości, no a przede wszystkim skutków pozytywnych dla mieszkańców Radomia. Bo prawda jest taka, że rolą prezydenta jest przede wszystkim służenie. Dla mnie synonimem władzy jest służba.
Dziś życzę przede wszystkim, by zapowiedzi kampanijne stały się naszym udziałem. Z jednej strony życzę bardzo dobrze prezydentowi i niech się rozwija wewnętrznie, ale z drugiej - jako radny - będę pytał o te zobowiązania, które wziął na siebie jako prezydent. Bo kampania wyborcza nie polega na tym, że mówimy coś czego później nie realizujemy.
Czyli będzie Pan będzie obserwował i rozliczał?
Tak, bo taka też jest rola byłego prezydenta, który odchodzi – bycie recenzentem nowego prezydenta i wiceprezydentów. To rozliczenie powinno być udziałem każdego radnego i każdego mieszkańca – z tego co zostało nam przedstawione jako oferta polityczna.
Przed czym Pan ostrzeże prezydenta Radosława Witkowskiego?
Przestrzegam przed hurraoptymizmem i przed takim myśleniem, że praca prezydenta sprowadza się do urzędowania. Będę namawiał by prezydent Witkowski bardzo mocno się zaangażował w pracę dnia codziennego – jako urzędnik, który musi poznać pewne procedury.
Prezydent to człowiek który ma do czynienia z bardzo dużą ilością prawa, a do tego by rozwiązywał pewne problemy w sposób odpowiedzialny – musi posiadać wiedzę. Życzę tego, by miał w sobie dużo siły do tego, aby się uczyć i zmagać z problemami.
Przestrzegam prezydenta przed tym blichtrem, takim myśleniem, że jest się tylko od reprezentowania. To nie jest tak, że my żyjemy tylko przyjemnymi rzeczami. Z natury rzeczy podejmuje się decyzje mało przyjemne i trudne - często to są decyzje dotyczące wyboru mniejszego zła. Tak wygląda zarządzanie miastem, bez względu na to kto to będzie robił.
Czym innym jest kampania, a czym innym gdy następnego dnia od 7:30 odpowiada się za coś wielkiego i kreuje rzeczywistość.
A chce Pan za 10 miesięcy recenzować prezydenta z pozycji parlamentarzysty?
Nie wiem, potrzebny mi jest czas na zastanowienie się, w którą stronę chcę iść ze swoim życiem. To, co mnie by interesowało, to cały czas zajmowanie się samorządem, nie tylko polskim ale też radomskim, całym regionem. Jest bardzo wiele do zrobienia w tym obszarze.
Ziemia Radomska przez ostanie kilkadziesiąt lat nie miała szczęścia do żadnego wsparcia ze strony administracji rządowej. Ta część Polski jest strasznie zaniedbana i to można dostrzec patrząc na każdy chyba możliwy współczynnik zapisany w dokumentach krajowych, z którymi się zapoznawałem.
Nie chciałbym tego przekładać na dyskusję na temat idei, czy ideologii politycznych, ale spojrzeć na to bardziej przez pryzmat gospodarski i samorządowy. Połączenie tej dużej polityki z samorządem jest sferą, która realnie może najbardziej rozwijać to miasto i region. Bez względu na to gdzie będę, to chciałbym taką rolę dla Radomia spełniać.
Najszybsze informacje z Radomia wprost na Twojego Facebooka:
KLIKNIJ I POLUB NAS TERAZ >>
Najszybsze informacje z Radomia wprost na Twojego Facebooka:
KLIKNIJ I POLUB NAS TERAZ >>