Koszmar dziecka trwał trzy lata, kiedy to dziewczynka mieszkała u rodziny zastępczej w Jastrzębi pod Radomiem. Według jej relacji, rodzice zastępczy znęcali się nad nią bijąc ją i głodząc. Grozili jej także, że jeśli się komuś poskarży to ją uduszą, tak jak wcześniej na jej oczach postąpili z psem.
Artur Jończyk, dyrektor PCPR-u, który sprawuje nadzór nad rodziną, stwierdził, że ''nie było lepiej zaopiekowanego przez nas dziecka w tym okresie''.
Małgosia trafiła do rodziny zastępczej państwa H. 27 stycznia 2010r. na podstawie postanowienia Sądu Rejonowego w Lublinie.
W grudniu 2010r. na prośbę PCPR szkoła wydała opinię o funkcjonowaniu dziecka w środowisku szkolnym i rodzinnym. Poinformowano o sygnałach, które docierały od rodziców koleżanek dziewczynki, z których wynikało, że widać brak czułości ze strony pani H. w stosunku do Małgosi. Była mowa także o sygnałach jakoby pani H. stosowała kary fizyczne, np. pociągnięcie za włosy jako kara za nieodrobienie lekcji. Zauważono także, że dziecko chętniej spędza czas u babci niż w rodzinie zastępczej i że tęskni za mamą biologiczną.
W styczniu 2011 r. pracownicy PCPR spotkali się z panią pedagog by omówić sytuację dziewczynki. Uznano, że należy dziecko otoczyć większą opieką. Odbyła się także rozmowa z rodziną zastępczą. Pracownik PCPR zwrócił uwagę rodzicom, że metody wychowawcze przez nich stosowane ''nie są adekwatne do sytuacji''.
- W marcu 2011r. przygotowaliśmy ocenę sytuacji opiekuńczo-wychowawczej i wspólnie z wychowawcą klasy uznaliśmy że niepokojące sygnały ucichły - mówi Andrzej Jończyk, dyrektor PCPR w Radomiu.
Z dokumentów będących w posiadaniu PCPR wynika, że później także pracownik socjalny kilkukrotnie rozmawiał z dzieckiem i stwierdził, że dziecko jest zadowolone, uśmiechnięte, dobrze wypowiada się o rodzicach zastępczych. Od września do grudnia 2011r. rodzina była objęta pomocą grupy wsparcia. Od 2012r. na podstawie nowych przepisów,opiekę nad rodziną przejął koordynator, który sporządził ocenę sytuacji dziecka. Nie zawierała ona żadnych niepokojących sygnałów. Na wniosek koordynatora w grudniu 2012 pani H. przedstawiła także zaświadczenie lekarskie, z którego wynikało, że stan dziecka jest dobry.
Pracownicy PCPR wielokrotnie kontaktowali się w sprawie dziewczynki zarówno z rodziną zastępczą, w której się wychowywała, jak i ze szkołą. W dokumentach pokontrolnych, po wizytach w domu i w szkole dziewczynki stwierdzono, że nie było wyraźnych przesłanek stanowiących podstawę do przeniesienia dziecka do innej rodziny.
Dwunastolatka przed kamerami przyznała, że jadała tylko pierwsze danie, mimo że inni jedli pełny obiad. Była często bita, np. kiedy uczyła się tabliczki mnożenia, dostawała pasem za każdą pomyłkę. Małgosia twierdziła, że opiekunowie zmuszali ją do jedzenia z podłogi lub na zewnątrz, przed mieszkaniem. Nie pozwali brać jej udziału w szkolnych wycieczkach czy wydarzeniach. Niszczyli jej zabawki, a nawet mieli zabić zwierzątko domowe. Ze strachu o własne życie dziewczynka w kwietniu br. uciekła z domu. Obecnie znajduje się w innej rodzinie zastępczej.
Jak przekonuje Urszula Molenda z PCPR, koordynator rodzinnej pieczy zastępczej podczas kontaktów z dzieckiem nie zauważył śladów przemocy na jej ciele ani żadnych innych dowodów na to, że stosowano wobec niej przemoc. O karach fizycznych stosowanych wobec niej, pracownicy PCPR dowiedzieli się dopiero po ucieczce dziewczynki.
- W sytuacji, gdy dowiadujemy się, że dziecko uciekło z domu, najpierw wyjaśniamy okoliczności zdarzenia. Nie mamy kompetencji by decydować o przeniesieniu dziecka do innej rodziny. Taka decyzja jest podejmowana dopiero po konsultacji z sądem - wyjaśniała Urszula Molenda.
Pracownicy PCPR stwierdzili, że nawet teraz nie jest pewne, czy przemoc wobec dziewczynki rzeczywiście była stosowana. Uważają, że taka ocena należy do sądu. Nie potrafili także dokładnie odpowiedzieć na pytania dziennikarzy, ile niezapowiedzianych kontroli było przeprowadzonych w rodzinie państwa H.
Na dziwne zachowanie dziewczynki zwrócili uwagę nauczyciele, ze szkoły, do której chodziła. To oni dwukrotnie zgłaszali sprawę do Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie w Radomiu, które sprawowało nadzór nad rodziną. Jednak kontrole urzędników PCPR nie wykazały niczego niepokojącego. Dorota Żurek, dyrektorka szkoły podkreślła fakt, że dziewczynka nie chciała mówić o swoich problemach z obawy przed kolejnymi karami ze strony opiekunów, często, pytana o życie w domu, wybuchała płaczem.
- Szkoła nigdy nie przekazała informacji, że dziecko jest krzywdzone czy głodzone. Wskazywano jedynie na trudności w kontakcie z rodziną zastępczą i na stosowanie kar nieadekwatnych do sytuacji. Po ucieczce Małgosi w rodzinie państwa H. był kurator. Sąd nie widział przesłanek, by odizolować drugie dziecko - mówi Urszula Molenda.
W sądzie w Radomiu toczy się sprawa karna. Jednak rodzicom zastępczym, od których uciekła dziewczynka, nadal nie postawiono zarzutów, a sama Małgosia nie została przesłuchana. Ludzie, którzy krzywdzili dziecko nadal opiekują się adoptowanym chłopcem, a Małgosi przysłali paczkę, w której były ...dwa misie z oderwanymi głowami.
W piątek w siedzibie Starostwa Powiatowego ma zebrać się Komisja Zdrowia i Pomocy Społecznej, która będzie dyskutować o sytuacji dziewczynki. Wyjaśnieniem tej sprawy zajmuje się także Biuro Rzecznika Praw Dziecka i Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej.
Chcesz szybciej dowiadywać się o nowych wydarzeniach i czytać najświeższe newsy? POLUB NAS NA FACEBOOKU. ZRÓB TO TERAZ >>
''Nie było lepiej zaopiekowanego przez nas dziecka''. Starostwo Powiatowe wyjaśnia sprawę Małgosi
Przedstawiciele Starostwa Powiatowego i PCPR podczas zwołanej w czwartek konferencji wyjaśniali niejasności dotyczące sprawy 12-letniej dziewczynki, która w kwietniu br. uciekła z rodziny zastępczej w Jastrzębi, z powodu obawy o własne życie. Rodzina państwa H. miała zastraszać, głodzić i bić Małgosię. Sprawa ujrzała światło dzienne po reportażu w programie "Uwaga'' TVN.
Komentarze naszych czytelników
Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu