Ośrodek w Niedabylu jest domem dla 66 osób - tak starszych, jak również młodzieży i dzieci. Wszyscy są schorowani, wymagają stałej pomocy.
Porażające wyniki
Dom pomocy społecznej został poddany kwarantannie, gdy przyszła wiadomość, że jedna z pielęgniarek zachorowała. - Wszyscy poddaliśmy się kwarantannie, jednocześnie zacząłem się starać o wykonanie testów - mówi dyrektor ośrodka Arkadiusz Śliwa.
Testy przeprowadziła firma Warsaw Genomics, wyspecjalizowana w badaniach genetycznych. Wyniki przyszły 26 marca i - jak przyznaje dyrektor Śliwa - były porażające.
- 52 pensjonariuszy pozytywnych, ośmiu pracowników pozytywnych. Testy dały negatywne wyniki tylko dla 14 podopiecznych i siedmiu pracowników, w tym mnie. Ale zgadzam się z profesorem Krystianem Jażdżewskim z Warsaw Genomics, że najpewniej wszyscy jesteśmy zarażeni, bo czas od pobrania próbek do otrzymania wyników spędzaliśmy wszyscy razem - stwierdza dyrektor Śliwa.
Kto przyjdzie z pomocą?
Po pierwszym wstrząsie pracownicy zaczęli działać: dom podzielono na dwie strefy. Kuchnia i stołówka, w której jest teraz jedna wielka sypialnia, to część wyłącznie dla "negatywów".
- Personel jest od wtorku bez przerwy z pensjonariuszami. W tej chwili mamy jedną pielęgniarkę, która sama jest już w sile wieku. Na razie dajemy wspólnymi siłami radę. Jestem w stałym kontakcie ze starostą białobrzeskim Sylwestrem Krogulem, a także urzędem wojewody mazowieckiego - mówi w rozmowie z TVN24 dyrektor.
Dyrektorowi udało się także zorganizować trochę sprzętu ochronnego dla "negatywnych" pracowników: 600 maseczek od Wielkiej Orkiestry Świąteczej Pomocy i kombinezony z urzędu wojewódzkiego.
- Dostarczane nam jest jedzenie. Martwię się jednak o personel. Nie wiem, ile fizycznie wytrzymają będąc non-stop w pracy, jeszcze w stresie, że są zakażeni. Nie wiem też, czy ktokolwiek się zdecyduje wejść tutaj, wspomóc nas - podkreśla dyrektor.