Dyrektor VII LO, przypomnijmy, został odwołany pod koniec maja ubiegłego roku. Władze miasta zarzucały mu m.in., że uszczuplił finanse szkoły, ponieważ zwolnił nauczyciela, który wrócił do pracy, a koszty postępowania sądowego poniosła placówka. Powodem odwołania miało być też to, że Leszek Szeliga nie zwołał posiedzenia rady pedagogicznej w wyznaczonym terminie, stwarzał w szkole niewłaściwą atmosferę, nie dawał rękojmi należytego wykonywania powierzonej mu funkcji i był trudny we współpracy.
Wezwany jako świadek prezydent Andrzej Kosztowniak nie pamiętał po półtora roku powodów odwołania dyrektora VII LO. - Skoro podpisałem odwołanie, to znaczy, że się z przedstawionymi mi przez resortowego wiceprezydenta argumentami przemawiającymi za tym odwołaniem zgadzałem – stwierdził prezydent.
Leszek Szeliga dowodził, że powody jego odwołania były nieprawdziwe. - Uważam, że wszystkie decyzje kadrowe, które podejmowałem, były dla dobra szkoły. Jako dyrektor działałem w myśl zasady, aby właśnie nie dzielić, nie konfliktować. Zresztą każdą decyzję konsultowałem z organem prowadzącym placówkę, na każde pismo władz miasta odpowiadałem w terminie – mówił we środę w sądzie Leszek Szeliga.
Jego zdaniem nieprawdziwy jest argument, że zwalniając pracowników, którzy potem wracali do pracy, narażał miasto na straty finansowe – dwie sprawy w sądzie zakończyły się ugodą, jedną szkoła wygrała, a w kolejnym przypadku jego następca wycofał skargę kasacyjną. - Koszty tych procesów nie były opłacane z kasy miasta, tylko z funduszy szkoły, zgromadzonych na koncie specjalnym – wyjaśniał były dyrektor „Baczyńskiego”. - Pozyskałem dla szkoły, m.in. z wynajmu sal, w sumie 45 tys. zł. W moim przekonaniu nie dopuściłem się żadnej z rzeczy, które zarzuca mi się w odwołaniu.
Pełnomocnik Leszka Szeligi stwierdził w stanowisku końcowym, że odwołanie dyrektora było niezgodne z Kartą Nauczyciela i kodeksem pracy. - Wypowiedzenie było działaniem dyskryminującym i politycznym. Panowie Pożyczka i Fałek (dyrektor wydziału edukacji UM oraz wiceprezydent odpowiedzialny za oświatę – przyp. autor) zmówili się, żeby odwołać powoda – stwierdził Andrzej Stępnikowski.
Strona pozwana, czyli miasto podtrzymała swoje stanowisko, by żądania byłego dyrektora odrzucić. Jej zdaniem przyczyny odwołania Leszka Szeligi okazały się „rzeczywiste i udowodnione”.
Sąd zdecyduje, czy Leszek Szeliga wróci do pracy 30 grudnia.