W sierpniu sąd drugiej instancji nakazał przywrócić Kazimierza Staszewskiego do pracy na wcześniejszych warunkach. Okazało się jednak, że jest to niemożliwe, ponieważ stanowisko, na którym pracował przekazane zostało do wykonywania innemu podmiotowi – firmie Kuratela. Radnemu zaproponowano zatem zatrudnienie się w Kurateli lub stanowisko robotnika gospodarczego w ZTE.
Staszewski na żadną z tych propozycji nie przystał. – To niemożliwe, abym pracował w firmie Kuratela lub jako robotnik gospodarczy. Decyzja Sądu Okręgowego jest jasna: jestem pracownikiem ZTE na stanowisku starszego inspektora do spraw p.poż. i BHP – mówi.
31 sierpnia 2011 roku zarząd spółki wystosował do rady miejskiej pismo z prośbą o możliwość wypowiedzenia umowy o pracę Kazimierzowi Staszewskiemu. Radni rozpatrzą tę sprawę na sesji 26 września. Andrzej Celej, prezes ZTE pytany o powody zwolnienia radnego stwierdził, że wszystko co ma do powiedzenia w tej sprawie zawarte jest w piśmie do rady miejskiej.
Kazimierz Staszewski wytoczył dwa procesy m. in. o dyskryminację spółce ZTE; sprawy się toczą. – Patrzyłem im wszystkim na ręce, bo jestem jednym z udziałowców spółki. A wiele rzeczy było i jest nadal robionych bezprawnie. Przez to mnie dyskryminowano. W 2009 roku w firmie krążyła lista potępiająca mnie. Kolega, który nie chciał się na niej podpisać, został zwolniony. Dwaj inni, którzy nie zgodzili się na sprzedanie swoich udziałów, także dostali wypowiedzenia. Ludzie nie mieli prawa ze mną rozmawiać, a kto rozmawiał i nagrała to kamera wzywany był na rozmowę. To nie są kłamstwa, tylko realia – opowiada Kazimierz Staszewski.
Pierwszy raz spółka zwróciła się do Rady Miejskiej z prośbą o możliwość zwolnienia radnego we wrześniu 2009 roku kilka dni po wręczeniu mu wypowiedzenia. – Dostałem wtedy wypowiedzenie i jednocześnie zostałem zwolniony ze świadczenia pracy. Nie uzgodniono tej decyzji ani z radą miejską, ani ze związkami zawodowymi, których jestem członkiem – mówi Staszewski.