Do zdarzenia doszło 25 kwietnia ubiegłego roku w Kaszewskiej Woli. - Leszek K. zeznał, że tego dnia ostrzelał pole, żeby odstraszyć ptactwo. W broni pozostawił jeden nabój, położył ją na przyczepie ciągnika i przykrył pustym workiem; po czym o niej zapomniał. Pozostawiona w ogólnie dostępnym miejscu broń była gotowa do strzału - mówi Małgorzata Chrabąszcz, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Radomiu.
Strzelbę znalazła siedmioletnia wnuczka Leszka K., która bawiła się z czteroletnią kuzynką. W pewnej chwili broń wypaliła trafiając czterolatkę w głowę. Mimo podjętej bezpośrednio po zdarzeniu i kontynuowanej w szpitalu akcji reanimacyjnej dziewczynka zmarła.
Leszek K. przyznał się do stawianych mu zarzutów. Wyjaśnił, że broń palną znalazł 10-15 lat temu podczas remontu dachu stodoły, a amunicję kupił kilka lat temu na giełdzie w Słomczynie.
Leszek K. złożył wniosek o dobrowolne poddanie się karze. Sprawa będzie rozpatrywana przez Sąd Rejonowy w Radomiu.