Przypomnijmy, że w roku 2005 Gajewski chciał startować w wyborach parlamentarnych. Musiał jednak złożyć także oświadczenie, że nie współpracował ze Służbami Bezpieczeństwa. Wtedy Instytut Pamięci Narodowej odmówił wydania takiego oświadczenia, co jednocześnie uniemożliwiło politykowi start w wyborach. Wtedy też przez jedną z radomskich gazet został oskarżony o współpracę z SB. Dopiero w 2008 roku, w czasie wyborów samorządowych mógł złożyć oświadczenie o niewspółpracowaniu.
W 2009 roku Krzysztof Gajewski złożył do Sądu Okręgowego w Lublinie wniosek o wszczęcie postępowania lustracyjnego, które rozpoczęło się 3 marca roku 2010. Końcowe orzeczenie sąd wydał z datą 10 kwietnia br. Dziś drogą pocztową dotarło do Krzysztofa Gajewskiego. Postanawia ono, że oświadczenie złożone w 2008 roku przez byłego radnego było zgodne z prawdą.
– Prześledzono moje życie z lat 1978–1990, także w zbiorze wyodrębnionym, czyli dokumentach tajnych. Okazało się, że w latach 1978–1986 byłem inwigilowany, czytano moją korespondencję i miałem założony podsłuch. Wszędzie w dokumentach byłem zapisywany jako figurant, a nie współpracownik, co oznacza, że byłem rozpracowywany. Nigdy nie współpracowałem ze służbami, chociaż byłem namawiany, a nawet mi grożono – tłumaczy Krzysztof Gajewski.
Odbyły się trzy spotkana, w czasie których Gajewski był namawiany do współpracy, ale nie przekazywał żadnych informacji, ani tym bardziej nie pobierał żadnych pieniędzy czy innych korzyści od Służb Bezpieczeństwa (co jest jednym z warunków bycia współpracownikiem). Grożono mu, że służy posiadają dokumenty mogące mu zaszkodzić. Potwierdzają to także świadkowie, wśród których były osoby usiłujące namówić Gajewskiego do współpracy.
– Była to sprawa operacyjnego sprawdzania – wyznała podczas przesłuchań Grażyna Chablewska, pracownik służb SB, której nazwisko funkcjonujące także w dokumentach jest nieprawdziwe.
Krzysztof Gajewski był zarejestrowany jako tajny współpracownik w styczniu 1979 roku. To jednak nie oznacza, że nim był. Najprawdopodobniej chodziło o podniesienie statystyk
– Okazało się, że miałem założone dwie teczki, jedną jako osoba rozpracowywana, a drugą jako współpracownik. To precedens w skali kraju. Nikt nie potrafi wyjaśnić, czemu tak się stało, nawet osoby, które mi je zakładały. Co ciekawe, w obu są dokładnie te same dokumenty. Możliwe, że szykowano je do dalszej próby pozyskania mnie jako współpracownika. Obie teczki pokaże w najbliższym czasie – obiecuje Gajewski i dodaje – A później publicznie je spalę. Mam nadzieję, że już nigdy nie będę musiał wracać do tego tematu.
Zakończył się proces autolustracji Krzysztofa Gajewskiego
– To jest potwierdzenie tego, że złożone przeze mnie w 2008 roku oświadczenie lustracyjne było zgodne z prawdą. Jestem dumny ze swojej postawy w tamtym czasie i niczego nie muszę się wstydzić – powiedział Krzysztof Gajewski. Dziś były radny Radomia otrzymał orzeczenie Sądu Okręgowego w Lublinie, które kończy jego proces autolustracyjny.
Komentarze naszych czytelników
Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu