Wtorek 26 listopada
Delfiny, Lechosława, Konrada
RADOM aktualna pogoda

Zakończył się proces autolustracji Krzysztofa Gajewskiego

Klaudia Kornacka 2012-04-18 16:03:00

– To jest potwierdzenie tego, że złożone przeze mnie w 2008 roku oświadczenie lustracyjne było zgodne z prawdą. Jestem dumny ze swojej postawy w tamtym czasie i niczego nie muszę się wstydzić – powiedział Krzysztof Gajewski. Dziś były radny Radomia otrzymał orzeczenie Sądu Okręgowego w Lublinie, które kończy jego proces autolustracyjny.

Przypomnijmy, że w roku 2005 Gajewski chciał startować w wyborach parlamentarnych. Musiał jednak złożyć także oświadczenie, że nie współpracował ze Służbami Bezpieczeństwa. Wtedy Instytut Pamięci Narodowej odmówił wydania takiego oświadczenia, co jednocześnie uniemożliwiło politykowi start w wyborach. Wtedy też przez jedną z radomskich gazet został oskarżony o współpracę z SB. Dopiero w 2008 roku, w czasie wyborów samorządowych mógł złożyć oświadczenie o niewspółpracowaniu.

W 2009 roku Krzysztof Gajewski złożył do Sądu Okręgowego w Lublinie wniosek o wszczęcie postępowania lustracyjnego, które rozpoczęło się 3 marca roku 2010. Końcowe orzeczenie sąd wydał z datą 10 kwietnia br. Dziś drogą pocztową dotarło do Krzysztofa Gajewskiego. Postanawia ono, że oświadczenie złożone w 2008 roku przez byłego radnego było zgodne z prawdą.

– Prześledzono moje życie z lat 1978–1990, także w zbiorze wyodrębnionym, czyli dokumentach tajnych. Okazało się, że w latach 1978–1986 byłem inwigilowany, czytano moją korespondencję i miałem założony podsłuch. Wszędzie w dokumentach byłem zapisywany jako figurant, a nie współpracownik, co oznacza, że byłem rozpracowywany. Nigdy nie współpracowałem ze służbami, chociaż byłem namawiany, a nawet mi grożono – tłumaczy Krzysztof Gajewski.

Odbyły się trzy spotkana, w czasie których Gajewski był namawiany do współpracy, ale nie przekazywał żadnych informacji, ani tym bardziej nie pobierał żadnych pieniędzy czy innych korzyści od Służb Bezpieczeństwa (co jest jednym z warunków bycia współpracownikiem). Grożono mu, że służy posiadają dokumenty mogące mu zaszkodzić. Potwierdzają to także świadkowie, wśród których były osoby usiłujące namówić Gajewskiego do współpracy.

– Była to sprawa operacyjnego sprawdzania – wyznała podczas przesłuchań Grażyna Chablewska, pracownik służb SB, której nazwisko funkcjonujące także w dokumentach jest nieprawdziwe.

Krzysztof Gajewski był zarejestrowany jako tajny współpracownik w styczniu 1979 roku. To jednak nie oznacza, że nim był. Najprawdopodobniej chodziło o podniesienie statystyk

– Okazało się, że miałem założone dwie teczki, jedną jako osoba rozpracowywana, a drugą jako współpracownik. To precedens w skali kraju. Nikt nie potrafi wyjaśnić, czemu tak się stało, nawet osoby, które mi je zakładały. Co ciekawe, w obu są dokładnie te same dokumenty. Możliwe, że szykowano je do dalszej próby pozyskania mnie jako współpracownika. Obie teczki pokaże w najbliższym czasie – obiecuje Gajewski i dodaje – A później publicznie je spalę. Mam nadzieję, że już nigdy nie będę musiał wracać do tego tematu.

Komentarze naszych czytelników

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu

Dodaj komentarz

Nie przegap

RADOM aktualna pogoda

Nasza strona wykorzystuje pliki cookies.

Strona używa cookies i podobnych technologii m.in. w celach: świadczenia usług oraz prowadzenia statystyk. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień Twojej przeglądarki oznacza, że będą one umieszczane w Twoim urządzeniu końcowym. Pamiętaj, że zawsze możesz zmienić te ustawienia.

Akceptuję, nie pokazuj więcej
Polityka prywatności Ochrona danych osobowych