Staruszek mieszka sam. Wracał z zakupami i nawet nie zauważył, kiedy za nim do domu wślizgnęły się dwie kobiety. Poinformowały, że przyszły sprawdzić wodę. Kiedy poszedł z jedną z nich do łazienki, rzekomo skontrolować krany, druga przeszukała mieszkanie. Mężczyzna po ich odejściu zorientował się, że zniknęła jego emerytura – 1000 zł. Wezwani na miejsce policjanci nie kryli, że pieniędzy nie da się odzyskać, nawet jeśli złodziejki zostaną złapane.
- Niedawno mieliśmy podobny przypadek: dwie kobiety weszły do domu staruszki pod pretekstem spisania stanu wodomierza. Starsza pani też straciła pieniądze – mówi Andrzej Lewicki z zespołu prasowego KMP.
Złodzieje podają się często za pracowników gazowni, zakładu energetycznego czy administracji. Mogą też twierdzić, że reprezentują pomoc społeczną albo są akwizytorami.
- Nie bądźmy łatwowierni. Większość z nas ma wizjery; poprośmy stojącą przed drzwiami osobę o podniesienie do judasza legitymacji, identyfikatora czy jakiegokolwiek dowodu, że jest tym, za kogo się podaje. Pracownik zakładu energetycznego, wodociągów czy gazowni musi mieć przy sobie taki dokument. I na ogół jest sam, nie towarzyszy mu kolega. Możemy też zadzwonić do danej instytucji czy administracji i zapytać, czy kogoś do nas przysyłała. A jeśli już otworzymy drzwi, pamiętajmy, by wpuścić do domu tylko jedną osobę. I stale miejmy ją na oku – przestrzega Andrzej Lewicki.
Powinniśmy też uważać kogo wpuszczamy do klatki schodowej. - Sąsiedzi na ogół się znają. Warto obcego, który wchodzi za nami do klatki, zapytać, czy szuka konkretnej rodziny albo czy możemy mu pomóc. Jeśli trafimy na złodzieja, ten najprawdopodobniej ucieknie, zrezygnuje ze swoich zamiarów, bo będzie się bał, że został zapamiętany i że będziemy umieli dokładnie go opisać – twierdzi Andrzej Lewicki.