To już prawdziwa plaga dzikich wysypisk. Tym razem ktoś postanowił oczyścić piwnicę albo garaż. Wśród odpadków znalazły się stare zabawki, książki, naczynia, ubrania, elementy dekoracyjne, kartony i dużo innych rzeczy. Najwięcej jest tam jednak fruwających na wietrze torebek foliowych i worków na śmieci. Pojawił się także stary wózek dziecięcy.
Tak jak ostatnio, wśród tych wszystkich worków zostały znalezione różne dokumenty. Jedne archiwalne (na przykład książeczka wojskowa wydana w 1956 roku), natomiast inne współczesne (nalepki z paczek odebranych z pobliskiego paczkomatu). Nasi pracownicy na miejscu zadzwonili do ewentualnych właścicieli porzuconych odpadów. Oczywiście nikt się do nich nie przyznał. Wszystkie dane osobowe zostały przekazane patrolowi policji. Sprawa jest więc w toku - dodaje miejska spółka.
Wydawałoby się, że nikogo nie trzeba przekonywać, że porzucenie śmieci w takim miejscu jest nie tylko zagrożeniem dla środowiska, ale może być także przyczyną kolizji czy wypadku (przy silniejszym wietrze folie mogą przefrunąć, na przykład ograniczając kierowcy widoczność, jeśli zatrzymają się na szybie auta). Przede wszystkim jest to wyjątkowo nieestetyczne. Należy poza tym podkreślić, iż usuwanie dzikich wysypisk generuje wielkie koszty dla naszego miasta.
Sterta śmieci na trawniku przy centrum handlowym. Wśród nich... dokumenty
Kolejne dzikie wysypisko pojawiło się obok drogi. Tym razem jednak nie gdzieś w lesie albo na peryferiach Radomia. Ktoś był na tyle bezczelny, że wyrzucił odpady na teren między aleją Grzecznarowskiego a Centrum Handlowym M1. Czy bezczelność pójdzie w parze z bezkarnością - to się okaże, bowiem w śmieciach zostały znalezione dokumenty - czytamy na mzdik.pl.
Komentarze naszych czytelników
-
-----
2022-03-25 09:27:56
komentarz zablokowany