To już drugie widowisko historyczne „Na polu chwały 1920”, które odbywa się na Koniówce. Tym razem Przemysław Bednarczyk, nauczyciel historii w III LO im. Dionizego Czachowskiego, a w tym przypadku pomysłodawca imprezy i autor scenariusza pozwolił nam prześledzić udział w wojnie polsko-bolszewickiej IV szwadronu zwanego radomskim 11. Pułku Ułanów Legionowych. Materiały do inscenizacji znalazł w wywiadzie-rzece z majorem Michałem Tadeuszem Brzęk-Osińskim, twórcą radomskiego szwadronu oraz w dokumentach pułkowych. Byliśmy więc świadkami formowania się oddziału i inspekcji przeprowadzonej przez pułkownika Władysława Belinę-Prażmowskiego. Kiedy dzielni wojacy wyruszali na bój z bolszewikami, publiczność rzucała im kwiaty; bukiety chwilę wcześniej wręczyła widzom Marysia, co pokochała ułana... A potem potyczka za potyczką, szarża za szarżą. Efektowne ułańskie szarże, potyczki piechoty z Kozakami czy poświęcenie sanitariuszek ratujących rannych pod gradem kul widzowie, szczelnie zapełniający trybuny, nagradzali gromkimi brawami.
- Aż trudno uwierzyć, że ci ludzie nie są zawodowymi aktorami, że to jest tylko ich hobby. A część występujących, jak słyszę, to uczniowie „Czachowskiego”. Wszyscy są świetni, nawet Kozacy. I sprawiają wrażenie, jakby sami się świetnie przy tym bawili. Drugi raz oglądam to widowisko i po raz drugi jestem zachwycona. Ta opowieść wydaje się taka prawdziwa, żywa... Te szarże kawalerii, nawet oficerski pogrzeb... I wszystko jest takie dopracowane. Chwała autorowi scenariusza, że chce mu się poświęcać czas, żebyśmy my mieli frajdę – zwierzała się Beata Jaworska. Jej ośmioletniemu synowi, Bartkowi najbardziej podobały się wystrzały: - I jak pan kładł konika, też mi się podobało.
Po skończonym widowisku jego uczestnicy byli dosłownie oblegani przez publiczność. Każdy chciał sobie zrobić zdjęcie z ułanem albo z sanitariuszką czy piechurem, pogłaskać jednego z licznych koni czy dokładnie obejrzeć wojskową broń. Niektórzy triumfalnie nieśli w dłoniach kubeczki z napisem „Na polu chwały” i wizerunkiem kawalerzysty albo od razu wkładali koszulki z takim samym nadrukiem. Okazało się, że Przemysław Bednarczyk jest człowiekiem wszechstronnym – to on zaprojektował wzór na kubek i koszulkę.
Kamila kupiła koszulkę, a Rafał kubek; na pamiątkę. Oboje mieszkają w Białymstoku i w czasie wakacji zwiedzają Polskę. - Właściwie nie zamierzaliśmy się tutaj zatrzymywać, bo Radom - proszę wybaczyć – nie jest specjalnie interesujący. Przyjechaliśmy z Lublina w niedzielę i wieczorem mieliśmy ruszać dalej. Ale wyszliśmy do miasta po obiedzie i zobaczyliśmy kawalerię. Poszliśmy za nimi na Rynek i usłyszeliśmy, że coś ma się odbywać w poniedziałek; na przystanku przeczytaliśmy plakat i postanowiliśmy zostać. Głównie dlatego, że kochamy konie i chcieliśmy je zobaczyć w akcji – mówi Kamila. - Szczęki nam opadły - dosłownie, jak zobaczyliśmy, co się tutaj dzieje. Niesamowite było to widowisko... Rafał zrobił chyba ze 300 zdjęć i oboje żałujemy, że to trwało tak krótko. Ta inscenizacja powinna trwać przez cały dzień; oczywiście, z przerwami. Pewnie w przyszłym roku przyjedziemy specjalnie na tę imprezę.
Widowisko historyczne nie było jedyną atrakcją poniedziałku na Koniówce. Jak na festyn rodzinny przystało, maluchy miały wiele uciechy w dmuchanym zamku, a ich tatusiowie mogli w tym czasie pograć w paintball. Młodzi artyści z Resursy Obywatelskiej przygotowali koncert piosenek żołnierskich, a z wiązanką melodii patriotycznych wystąpił znakomity jak zawsze Piotr Zarzyka. Dla zainteresowanych były gry historyczne oraz możliwość przejażdżki autami terenowymi. Za tę ostatnią przyjemność trzeba było zapłacić, a właściwie złożyć datek; pieniądze organizatorzy postanowili bowiem przekazać rodzinom poszkodowanym przez lipcową nawałnicę.