Nasz czytelnik mieszka w jednym z bloków przy ul. Marii Gajl z rodziną. - Tu żyją zarówno zwykli ludzie, którzy z różnych przyczyn wpadli w finansowe tarapaty, jak i tzw. margines. Nic dobrego z takiej mieszanki nie wynika. Ci zwykli mieszkańcy boją się chodzić po osiedlu nawet w dzień; sam się boję, choć jestem dorosły i sprawny fizycznie. Na dodatek po domach chodzą przedstawiciele tych mniej porządnych i zbierają haracz. Jeśli zapłacisz, zostawiają cię w spokoju. Nic dziwnego, że ludzie masowo chcą się stąd wyrwać – opowiada nasz czytelnik, proszący o zachowanie nazwiska do wiadomości redakcji.
Maciej Kosowski, zastępca dyrektora Miejskiego Zarządu Lokalami, nie zgadza się, że jest to zjawisko masowe. - Na ogólną liczbę 304 mieszkań tego osiedla złożono i wpisano na listę 20 wniosków o zamianę lokalu. Na łączną liczbę 4 896 lokali komunalnych składającą się lokali socjalnych i mieszkalnych do MZL złożono 220 wniosków o zamianę – wylicza wicedyrektor Kosowski.
Generalnie przyczyną składania wniosków o zamianę – nie tylko w przypadku ul. Marii Gajl - jest, zdaniem Macieja Kosowskiego, zazwyczaj odległość od centrum miasta, poczucie zagrożenia, powiększenie się rodziny oraz chęć zdobycia większego mieszkania lub zamiana starej kamienicy bez centralnego ogrzewania i ciepłej wody na nowy blok z pełnym wyposażeniem technicznym.
- Procedura zamiany mieszkań ma charakter dobrowolny. Oznacza to, że mieszkańcy lokali komunalnych mogą się zamieniać między sobą za zgodą MZL i Społecznej Komisji Mieszkaniowej. Warunkiem uzyskania takiej zgody jest brak zadłużenia lokalu – tłumaczy wicedyrektor Kosowski.