Pani Edyta, krakowianka, w piątek po południu wracała do domu. - Musiałam skorzystać z toalety, a w pobliżu przystanku, gdzie zatrzymują się busy, nie ma żadnego toi-toja.
Współpasażerowie poradzili mi, żebym poszukała na dworcu PKP, bo to najbliżej – opowiada pani Edyta. - Okazało się jednak, że toaleta jest tam nieczynna z powodu awarii wodociągu; przynajmniej tak było napisane na kartce wiszącej na drzwiach. Ta awaria musiała trwać parę dni, bo na stopniu leżała gruba warstwa śniegu. Tuż obok stał toi-toi, ale tak brudny, że nie odważyłam się wejść.
Pani Edyta czynną ubikację – za całe 2 zł – znalazła dopiero na dworcu PKS. Na szczęście bus, którym miała wrócić do Krakowa, spóźnił się kilkanaście minut. - Nie byłam wprawdzie pasażerem kolei, ale wydaje mi się, że PKP nawet w czasie remontu dworca powinno zadbać o czynną toaletę. Nie wszyscy podróżni przychodzą na dworzec prosto z domu. A nawet gdyby, to i im może się zdarzyć konieczność załatwienia potrzeby fizjologicznej. Poza tym – jak widać na moim przykładzie – nie wszyscy pasażerowie w Radomiu są radomianami, którzy wiedzą, gdzie w okolicy dworca znaleźć ubikację – mówi pani Edyta.