Jak już informowaliśmy, na skutek protestów radnego PiS Sławomira Adamca, który nie życzył sobie "promocji homoseksualizmu" w Radomiu i "propagowania dewiacji", Żywa Biblioteka została przeniesiona z Resursy Obywatelskiej, gdzie miała być częścią Spotkań z Kulturą Żydowską, do Czytelni Kawy. W Resursie bowiem Żywa Biblioteka miała szansę odbyć się bez geja, na co nie chcieli przystać organizatorzy projektu.
Chętni mogli wypożyczyć walczącą feministkę, baptystkę, wegetarianina, Afrykanina, Cygankę, katolika, geja oraz niepełnosprawnego/pełnosprawnego. Nie pojawili się natomiast księża; zrezygnowali - jak wyjaśniały organizatorki - ze względu na "nagonkę medialną".
Ewa Niedziałek, jedna z organizatorek projektu, przyznaje, że nie zdawała sobie wcześniej sprawy z tego, że Radom jest miastem tak zróżnicowanym pod względem kulturowym. - To smutne, że nie wszyscy rozumieją ideę Żywej Biblioteki. My niczego nie staramy się promować czy propagować. Chcemy tylko tym, którzy mają ochotę poznać osoby o innych zapatrywaniach, narodowści czy sposobie na życie, umożliwić takie spotkanie, rozmowę - tłumaczy Ewa Niedziałek.
Dla niej najlepszą częścią projektu były rozmowy z potencjalnymi "książkami" - jednych było namówić na udział w Żywej Bibliotece łatwiej, innych trudniej, ale wszystkim idea się podobała.
Z możliwości rozmowy z którymkolwiek z reprezentantów mniejszości żyjących w Radomiu (wszystkie "książki" pochodzą z naszego miasta) nie skorzystał radny Adamiec. Przyszli natomiast radni PiS: Karol Sońta i Piotr Kotwicki. Kotwicki twierdził, że przyszedł po prostu do kawiarni. Sońta przyznał, że czyta dużo i chętnie, ale wydania papierowe. - Tu są mniej ciekawe książki; pan o skłonnościach gejowskich wydaje mi się najmniej ciekawą książką - powiedział. Przyznał, że niewiele wie na temat homoseksualistów, ale wie, że "to jest niedobre". - To jest dewiacja, moim zdaniem - stwierdził w końcu.
- Homoseksualizm to nietypowa forma zachowań seksualnych, ale w żadnym wypadku nie dewiacja. I to jest fakt naukowo udowodniony - mówi Marcin Bednarczyk, seksuolog. Nie urywa że do Czytelni Kawy przyszedł po tym, jak usłyszał o "propagowaniu dewiacji". - Myślałem, że ci, którzy tak uważają, jakoś uzasadnią swój pogląd, ale pan, który stwierdził, że homoseksualizm jest dewiacją, nic już więcej nie powiedział i poszedł - ubolewa Marcin Bednarczyk. - Wydaje mi się, że lepiej rozmawiać niż nie rozmawiać. Bo najwięcej wątpliwości bierze się z niewiedzy.Radni Sońta i Kotwicki nie wypożyczyli żadnej "książki".
Kilka minut po otwarciu Żywej Biblioteki pojawiło się trzech młodych ludzi z broszurkami Roberta Camerona, m.in. "Medyczne konsekwencje praktyk homoseksualnych". Wręczali je czytelnikom, ale krótko, ponieważ właściciele Czytelni Kawy powiedzieli, że nie życzą sobie rozdawania ulotek w lokalu. Młodzi ludzie nie chcieli powiedzieć reporterowi Radom.24 , jaka organizację reprezentują, a na pytanie, skąd mają ulotki, jeden z nich stwierdził krótko: - Z drukarni. I dodał, że dziękuje za rozmowę z dziennikarzem. Wydawcą broszurek jest Stowarzyszenie Kultury Chrześcijańskiej im. ks. Piotra Skargi, a młodych ludzi obecni w Czytelni Kawy rozpoznali, jako członków Młodzieży Wszechpolskiej.
Dyskusja na temat idei Żywej Biblioteki przeniosła się na zewnątrz. Organizatorki usiłowały wyjaśnić, że wypożyczanie "książek" jest dobrowolne, a sama idea poznawania mniejszości - aprobowana przez Radę Europy. - Co mi tu pani za pierdolety opowiada o radzie Europy? - inteligentnie włączył się do dyskusji zażywny jegomośc, który chwilę wcześniej rozdawał broszury Camerona dziennikarzom. Pytany, kim jest, odpowiedział dumnie: - Mieszkańcem Radomia.
Gimnazjalistki Kasia i Karolina zastanawiały się nad wypożyczeniem ateistki. - Jestem heteroseksualna, ale zabolało mnie - jako człowieka, to co powiedział pan wiceprezydent Fałek. Że nie chce geja. Takich wypowiedzi nie powinno w ogóle być! Przecież to normalny człowiek, taki sam jak ja. Co z tego, że gej?
Idei Żywej Biblioteki kibicuje też Zbigniew Belowski, wicedyrektr Mazowieckiego Centrum Sztuki Współczesnej Elektrownia. - Przyszedłem tutaj, bo chce zamanifestować jedność, z ludźmi, którzy podjęli tę wspaniałą inicjatywę.
Z Warszawy specjalnie na Żywą Bibliotekę przyjechała szwedzka dziennikarka Matilda Shayn. - Też jestem ateistką, więc porozmawiałam z ateistką. Tyle tylko, że w Szwecji bycie ateistą - przeciwnie niż w Polsce - jest normalne - śmieje się. Idea Żywej Biblioteki znana jest także w jej ojczystym kraju. - Tylko, że u nas "książki" są zupełnie inne, np. transwestyta albo Szwedka, która przeszła na muzułmanizm. Geja czy Żyda nikt by nie chciał czytać, bo w Szwecji to nie są mniejszości.