Tor istnieje tylko w pasie drogowym. Jest odłączony zarówno od stacji Radom, jak i od dawnych zakładów drzewnych. O demontaż bocznicy zabiegają sami rowerzyści, bo wystające szyny są dla nich poważnym zagrożeniem. - Kąt najazdu rowerem powoduje po prostu wywrotki. Tam było kilkanaście czy nawet kilkadziesiąt wywrotek rowerzystów. One się często ciężko kończą, ponieważ to jest starcie tak naprawdę ze stalą i asfaltem - powiedział Sebastian Pawłowski z Bractwa Rowerowego.
Sprawa trafiła do Miejskiego Zarządu Dróg i Komunikacji trzy lata temu. Początkowo drogowcy deklarowali, że problem rozwiążą. Dziś rozkładają ręce. - Do tej pory nie udało nam się ustalić właściciela i działki. Wiadomo, że prowadzi to do dawnych zakładów drzewnych. Natomiast nie znamy właściciela. Nie znamy spadkobierców - poinformował Dawid Puton, rzecznik prasowy Miejskiego Zarządu Dróg i Komunikacji w Radomiu.
Stowarzyszenie rowerzystów wystąpiło o te informacje do Transportu Kolejowego. Okazało się, że bocznicy nie ma w rejestrze czynnych bocznic kolejowych. - Tak naprawdę ta bocznica nie istnieje fizycznie. Jest tylko w pasie drogowym, więc trudno mówić o odłączaniu jej od czegokolwiek, bo ona została odłączona kilkanaście lat temu. Nie funkcjonuje. Jest tylko kilkanaście metrów torów na chodniku, jezdni i drugim chodniku - dodał Sebastian Pawłowski. Rowerzyści liczą, że przeszkoda zostanie zlikwidowana. Wspólnie z radnymi napisali w tej sprawie 2 pisma i 4 interpelacje.