- Na światowym rynku kamizelka pojawiła się około 20 lat temu, ale w Polsce została dopuszczona do użytku dopiero w 2020 roku- mówił na wtorkowej konferencji prasowej kierownik Klinicznego Oddziału Kardiologii w Mazowieckim Szpitalu Specjalistycznym (MSS)w Radomiu Cezary Orczykowski.
Dodał, że w Polsce z takiego urządzenia skorzystało do tej pory ponad 100 pacjentów. Zastosowanie kamizelki rekomendowane jest po 42 dniach od momentu wystąpienia zawału lub trzy miesiące od zabiegu rewaskularyzacji mięśnia serca.
W Radomiu kamizelkę zastosowano po raz pierwszy u 46-letniego pacjenta, który przeszedł rozległy zawał serca i w związku z tym występuje u niego wysokie ryzyko nagłego zgonu sercowego. Chory ma nosić kamizelkę przez trzy miesiące. Po tym okresie okaże się, jaki jest stan jego serca, i czy będzie wymagał wszczepienia kardiowertera-defibrylatora - to podstawowa metoda zapobiegania nagłej śmierci sercowej.
- Z kamizelki możemy skorzystać wtedy, gdy wskazania do implantacji kardiowertera-defibrylatora na stałe nie są jeszcze ostatecznie rozstrzygnięte; kiedy stan chorego jest dynamiczny i może się zmieniać - podkreślił doktor Orczykowski.
Urządzenie składa się z szelek i elastycznego pasa, do którego mocuje się elektrody EKG i elektrody defibrylujące, oraz panelu kontrolnego. Dodatkowym elementem jest modem do przesyłania danych. Zadaniem całego układu jest wykrycie szybkich zagrażających życiu arytmii komorowych i automatyczna defibrylacja w razie potrzeby.
- Kamizelka defibrylująca monitoruje cały czas czynność serca pacjenta. Jeżeli pojawi się arytmia, urządzenie natychmiast przerywa ją poprzez zastosowanie prądu i przywraca prawidłowy rytm serca - wyjaśnił koordynator Zakładu Hemodynamiki i Interwencji Sercowo-Naczyniowych w MSS doktor Jarosław Kosior.
Lekarz jest informowany o stanie pacjenta
Urządzenie jest tak skonfigurowane, że lekarz cały czas dostaje informacje o tym, co dzieje się z chorym.
- Dodatkową zaletą jest również to, że nawet, jeśli nie ma arytmii, a pacjent źle się czuje, ma możliwość poinformowania o tym lekarza, przyciskając specjalny przycisk - wyjaśnił kardiolog. Dzięki temu medyk może sprawdzić, czy odczucia chorego faktycznie mają odbicie w rytmie jego serca.
- Dodatkowo, jeśli monitorujemy pacjenta przez trzy miesiące, wiemy, jak przebiega jego rehabilitacja, jaką ma codzienną aktywność, średnią czynność serca, co jest ważnym parametrem branym pod uwagę w rokowaniach w kontekście jego choroby - zauważył Kosior.
Koszt zastosowania kamizelki defibrylującej u jednego pacjenta to ok. 15 tys. zł. Procedury nie ma w katalogu świadczeń refundowanych przez Narodowy Fundusz Zdrowia. Po jej zastosowaniu szpital musi wystąpić do NFZ o refinansowanie usługi.
Według szefa Oddziału Kardiologii w Mazowieckim Szpitalu Specjalistycznym w Radomiu, kamizelka defibrylująca to dobre urządzenie, które z powodzeniem można byłoby stosować na jego oddziale u co najmniej 2-3 pacjentów miesięcznie.
- Chodzi o chorych, którzy mają świeży zawał i dochodzi u nich do takiego uszkodzenia funkcji serca, że frakcja wyrzutowa spada poniżej 35 proc. Tacy pacjenci kwalifikują się do zabezpieczenia, dlatego że są zagrożeni nagłą śmiercią sercową z powodów arytmicznych - podkreślił doktor Orczykowski.
Pierwszy pacjent w Radomiu korzystający z kamizelki defibrylującej mówi, że jest ona bardzo dobrym rozwiązaniem. - W życiu codziennym mi nie przeszkadza, a czuję się w niej na pewno bardziej bezpiecznie - powiedział pan Jacek Michalski.