Piłkarskie derby Radomia zwane przez kibiców „świętą wojną” elektryzują fanów futbolu w mieście. Na poprzednim takim pojedynku, na stadionie przy ulicy Struga 63 zameldowało się ponad 7 tysięcy ludzi. Niestety, nie było to spokojne widowisko, a chuligańskich wybryków przed, w trakcie i po meczu nie brakowało. Dlatego już teraz zarząd radomskiej Broni zastanawia się, jakie kroki przedsięwziąć, aby nie powtórzyła się sytuacja z jesieni.
Piłkarze Broni ze względu na przebudowę swojego obiektu wszystkie mecze w roli gospodarza rozgrywają w Kozienicach. Mecz derbowy nie może się tam jednak odbyć ze względu na trudności w zapewnieniu bezpieczeństwa na tym obiekcie. Stąd też z konieczności musi się on odbyć właśnie przy ul. Struga 63.
- Dołożymy wszelkich starań, aby mecz derbowy był prawdziwym świętem futbolu w mieście – mówi portalowi radom24.pl prezes Broni Artur Piechowicz. –Na razie szczegółów zdradzać nie mogę, ale zapewniam, że na zapewnieniu widzom bezpieczeństwa oszczędzać nie zamierzamy – dodaje prezes Broni.Dlatego też zarząd Broni już omawiał pierwsze zagadnienia organizacyjne.
Jak na razie Broń zajmuje drugie, a Radomiak trzecie miejsce w tabeli III ligi. O ile jednak w tym pierwszym klubie wszystko wydaje się być poukładane, o tyle w drugim dzieje się niezbyt dobrze. Pobicie jednego z piłkarzy „zielonych” po przegranym meczu wyjazdowym (0:2) z Pogonią Siedlce jest tego najlepszym przykładem. Pewną nadzieję na stabilizację budzi jednak powołanie na trenera pierwszego zespołu byłego pierwszoligowego trenera „zielonych” Arkadiusza Skoniecznego. Do czerwca wiele się jednak może zmienić i kibice obydwu klubów mają nadzieję, że ten mecz może okazać się decydujący w walce o II ligę.
Jak się dowiedzieliśmy nieoficjalnie, policja rozważa nałożenie na organizatorów limitu widzów, którzy będą mogli obejrzeć derby na żywo.