W połowie ubiegłej dekady budynek został wyłączony z użytkowania, ponieważ mieszkanie tam stwarzało zagrożenie dla zdrowia i życia lokatorów. Opuszczoną kamienicę szybko wzięli w posiadanie bezdomni i amatorzy mocnych trunków, którzy nie mieli ochoty pić pod chmurką. Obiekt był nie tylko dewastowany; chwilowym lokatorom celowo lub przypadkiem zdarzało się zaprószyć ogień. Przez jakiś czas nieruchomość u zbiegu ulic Reja i Wolność była miejscem, gdzie strażacy przyjeżdżali najczęściej. Budynek powinien zostać zabezpieczony przed nieproszonymi gośćmi, ale z właścicielami nieruchomości nie można się było skontaktować. Największy pożar wybuchł w kamienicy w sierpniu 2007 roku. Spaliła się wtedy znaczna część dachu i wnętrze.
Ponieważ wypalony budynek stanowił zagrożenie nawet dla przechodniów, miasto zdecydowało się go zabezpieczyć na własną rękę – drewniany daszek od strony ul. Reja chroni przechodniów przed spadającymi fragmentami elewacji, a stalowe ogrodzenie od strony ul. Szwarlikowskiej ma zapobiegać wizytom w zrujnowanej budowli.
- Kamienicy nie da się już uratować i jedynym wyjściem jest jej wyburzenie, bo nie tylko szpeci ulicę, ale stanowi zagrożenie. Zamiarem miasta jest uregulowanie tej sprawy – jeśli sąd wyrazi zgodę na ustanowienie tzw. wykonania zastępczego, gmina budynek wyburzy, a kosztami obciążona zostanie hipoteka nieruchomości – tłumaczy Ryszarda Kitowska z biura prasowego magistratu. Jak jednak zaznacza, jest to długotrwała procedura.