22 lipca, jeszcze ćwierć wieku temu, w ludowej ojczyźnie z wielką pompą oddawano do użytku szkoły, drogi i mosty, przodownicy socjalistycznej służby obiecywali podnieść normy o dalsze 300 procent, a partyjni przywódcy uśmiechali się ciepło do tłumów, ściskali dłonie i pękali z dumy, że Polska rośnie w siłę, a ludziom żyje się dostatnio. Zdecydowanie bardziej kameralnie świętował Zbyszek Belowski – dla niego to był dzień urodzin. Nadal pamięta, że dostatek w PRL-u ładnie wyglądał na plakatach, a taka, na przykład, czekolada była rarytasem nieosiągalnym.
- Gdy na któreś dziecięce urodziny dostałem czekoladę z napisem „ZPC 22 Lipca (d. E.Wedel)”, widziałem tylko napis „22 lipca” i wyobrażałem sobie, że to czekolada specjalnie dla mnie. Na moje urodziny. Pamiętam do dziś jej wspaniały smak. Nie wiedziałem, jak „niesmaczna” to data w historii mojego kraju. Zrozumiałem to znacznie później. Ale smak czekolady z dzieciństwa pozostał we mnie do dziś – mówi jubilat.
Tym smakiem – prawdziwej wedlowskiej czekolady, bez 22 lipca - postanowił się podzielić z mieszkańcami Radomia. By nikt nie miał wątpliwości, że to prawdziwe urodziny, Zbigniew Belowski stanął pod transparentem z reprodukcją swojego dowodu osobistego. Specjalne naklejki z kopią dowodu dyrektora Elektrowni, na której zaznaczono datę urodzenia, ozdobiły tabliczki czekolady hojnie rozdawane przez jubilata. Przechodzący deptakiem początkowo nieśmiało, potem już bez obaw sięgali po słodki prezent – niektórzy tylko dziękowali, inni składali życzenia i na policzku jubilata wyciskali głośnego całusa. - Mogę wziąć jeszcze jedną? Dla brata? - dopytywał się, najwyraźniej za nic mając szlachetny umiar, jeden z małoletnich gości urodzin. Wśród tych starszych zauważyliśmy Jana Gagackiego, dyrektora Centrum Rzeźby Polskiej w Orońsku, Zbigniewa Rybkę, dyrektora Teatru Powszechnego i Mieczysława Szewczuka, kierownika Muzeum Sztuki Współczesnej.
Jubilatowi życzymy stu lat w najlepszym zdrowiu i wielu równie udanych – i smacznych – akcji artystycznych!