- Czym chciałby się Pan zajmować w samorządzie po zaprzysiężeniu?
- Dla mnie to trochę trudna sytuacja, bo jestem jedynym reprezentantem Kocham Radom w Radzie Miejskiej Radomia, ale będę się starał realizować program stowarzyszenia. Jednocześnie jestem członkiem stowarzyszenia Radomskie Inwestycje... Jako przedstawiciel tych dwóch organizacji będę zwracał baczną uwagę na inwestycje w naszym mieście - co się buduje, gdzie, czy to jest potrzebne czy nie i jaki będzie miało wpływ na życie mieszkańców. Z racji wieku natomiast chcę zwrócić uwagę radnych na młodzież. Wiem, co woli; co można zmienić i jak. Myślę, że młodzi ludzie w naszym mieście wymagaja aktywizacji.
- Jakub Kluziński, którego pan w radzie zastąpił, należał do klubu Radomianie Razem - Kocham Radom. Pojawiły się głosy, że próbuje Pana przeciągnąć na swoją stronę a to PiS, a to PO...
- Nie dostałem żadnej takiej propozycji.
- Czyli?
- Będę członkiem klubu Radomianie Razem - Kocham Radom. I Radomianie Razem, i Kocham Radom to stowarzyszenia, a nie partie polityczne. Myślę, że potrzebne jest współdziałanie stowarzyszeń właśnie, organizacji obywatelskich.
- Członkiem jakich komisji zamierza Pan być?
- Radny musi pracować w trzech komisjach. Zdecydowałem się na komisję budżetową, bezpieczeństwa i regulaminową. Te kwestie interesują mnie najbardziej.
- Jest Pan najmłodszym radomskim radnym. Ma Pan na studiach kolegów, którzy też dostali mandat?
- Nie, jakoś nie słyszałem o studencie I roku, który został radnym. Kolega z roku kandydował do rady Warszawy, ale mandatu nie zdobył.
- Czym dla Pana jest bycie radnym? Obowiązkiem? Zaszczytem?
- Przede wszystkim to wielka odpowiedzialność, bo przecież głosowali na mnie ludzie i nie mogę ich zawieść. Oczywiście, to także zaszczyt - w radomskiej radzie jest tylko 28 radnych, a ja - z woli wyborców - jestem jednym z nich. Poza tym bycie radnym to również dużo, dużo pracy.