Na Brzustówce, czyli między ul. Żółkiewskiego, Mieszka I, Energetyków i Brzustowską miała powstać IKEA. Teraz, z rozesłanego do radomskich redakcji e-maila przez zarząd firmy, dowiedzieliśmy się, że swój market zamierza tu postawić Castorama. Warunkiem jest jednak uchwalenie miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego dla tego terenu.
Informacja poruszyła radnych. Podczas poniedziałkowej sesji Piotr Szprendałowicz pytał, czy to prawda, że wiceprezydent Igor Marszałkiewicz namawiał szkocką firmę, by kupiła w Radomiu grunt od prywatnych właścicieli. To jest nawet moje polecenie – odpowiadał prezydent Andrzej Kosztowniak. - Wiceprezydent Marszałkiewicz ma przykazane, że jeśli pojawia się inwestor, a miasto nie dysponuje odpowiadającymi mu działkami, ma mu zaproponować prywatne grunty.
Okazało się jednak, że w tym przypadku – jak tłumaczył Marszałkiewicz – taki przypadek nie miał miejsca: Castorama przyszła do miasta już po zakupieniu gruntu od prywatnych właścicieli. - Odbyliśmy dwa spotkania. Na drugim przedstawiciele firmy otrzymali od nas porozumienie, zgodnie z którym Castorama miałaby wybudować dwupoziomowe skrzyżowanie na Żółkiewskiego oraz system ulic wewnętrznych. Nie wiemy, czy te warunki zostały przyjęte, ponieważ od tamtego czasu się do nas nie odezwała, a spotkanie odbyło się dwa – trzy tygodnie temu – mówił wiceprezydent Marszałkiewicz.
Zdaniem Piotra Szprendałowicza, które wyraził następnego dnia po sesji podczas konferencji prasowej, na razie miasto upiera się, że Castorama zapłaci za budowę skrzyżowania i dróg wewnętrznych, ale niewykluczone, że za kilka miesięcy dowiemy się, że miasto zgadza się na partycypowanie w kosztach budowy tej infrastruktury. Radny niezależny zastanawiał się też, dlaczego władze Radomia nie lokują supermarketów np. na Koniówce, gdzie samorząd ma swoje własne grunty, wykupione kilka lat temu.
- Około sto miejsc niskopłatnej pracy pokazywane jest jako sukces władzy. Nie mówi się jednak nic o tym, że powstanie Castoramy oznacza upadek rodzimych firm i utratę znacznie większej liczby miejsc pracy – przekonywał dziennikarzy Szprendałowicz.
Przeciwko budowie Castoramy zaprotestowała Izba Przemysłowo-Handlowa Ziemi Radomskiej oraz przedsiębiorcy z branży budowlanej; w pierwszym dniu było ich 69, teraz jest ich 200. - Postanie Castoramy spowoduje wielkie reperkusje na naszym rynku – przekonuje Janusz Kalotka, prezes IPHZR. - W Radomiu działa około stu firm z branży budowlanej, średnio każda zatrudnia 20 osób. Jeśli będą musiały się zwinąć, za sto miejsc w Castoramie stracimy 200 w rodzimych i rodzinnych przedsiębiorstwach; ci ludzie mają tu domy, tu płacą podatki, tu robią zakupy.
Zdaniem Janusza Kalotki miasto mogło, zamiast sprowadzać Castoramą, zaprosić rodzimych biznesmenów z tej branży. - Zrobilibyśmy taką samą Castoramę – twierdzi Janusz Kalotka.
Przedsiębiorca Stanisław Kalbarczyk uważa, że Radom powinien postawić np. na centra logistyczne, a nie na handel. - jeśli temu miastu nic nie jest potrzebne, tylko handel, to się stąd wyprowadźmy. Południe Europy jest tanie – przekonywał. I dodał, że władze Radomia powinny się liczyć ze zdaniem przedsiębiorców, bo to oni – płacąc podatki – płacą pensje urzędnikom.